:)

niedziela, 29 września 2013

Rozdział XXIX

          Niedziela. Przed południem. Ludzie zazwyczaj o tej porze chodzą do kościoła się pomodlić. Tego dnia było dość ciepło jak na tę porę roku. Zbliżała się zima ale w Mystic Falls od kilkudziesięciu lat nie było mrozu. Temperatura dochodziła do dwudziestu dwóch stopni a ludzie chodzili w krótkich rękawkach. Charakterystyczny dźwięk bijących dzwonów kościelnych rozchodziły się po całej okolicy. Z dużego budynku, zbudowanego w XVII wieku wychodziło mnóstwo duchownych ludzi. Rodzeństwo Gilbertów, Caroline, Matt i Bonnie byli jednymi z nich. Kiedy już mieli kierować się w stronę swoich pojazdów, brunetka z wózkiem dziecięcym ich zatrzymała.
- Hej - radośnie powitała starych znajomych.
- Aprill ? - powiedział Jeremy ze zdziwieniem. Sądził że Aprill wyjechała. Bez wahania przytulił świeżo upieczoną mamę. - Cześć, co u ciebie ?
- Jak widać - uśmiechnęła się. - Moje maleństwo jest już w 100 % ze mną.
- Jak ma na imię ? - zapytała Bonnie
- Margaret
- Margaretttt - przeciągnęła Elena. - Śliczne imię. Długo tu jesteś ?
- Nie. Kilka dni temu przyjechałam. A co u was ?
- A w sumie nic szczególnego się nie działo - Powiedziała panna Gilbert.
- Jak to nic? - spojrzała na przyjaciółkę, Caroline. - Elena i Damon są zaręczeni - skierowała się do mamy Margaret.
- To świetnie. Gratuluje - przytuliła ją po czym Elena pokazała Aprill pierścionek. - A u was ? - tym razem skierowała się do Matta.
- A świetnie. Niedawno wróciliśmy z podróży. Jesteśmy bardzo szczęśliwi.
- Szkoda że ja nie miałam tyle szczęścia.... - zawiesiła głos. - Muszę już lecieć. Mała zaraz się obudzi a zapewnię będzie głodna. Cześć
- Do zobaczenia - rzucił Matt.- Macierzyństwo jej służy - dodał
- I to jak - zgodził się Jeremy.
- Nie zjedzcie ją wzrokiem chłopaki! - wyrwała ich z podziwu blondynka. Atak śmiechu dopadł każdego z nich.
         Godzinę później, kiedy wszyscy rozjechali się do własnych domów, Klaus wysłał Elenie, Damonowi, Jeremiemu, Bonnie, Stefanowi, Siostrze i jej mężowi i oczywiście Caroline wiadomość:
Za godzinę u mnie.Przyjdź! - Klaus
Dokładnie każdego zdziwił ten sms, a szczególnie Bonnie która uważała że Mikaelson coś knuje. Więc po tej godzinie, wszyscy bez wyjątku spotkali się w pensjonacie hybrydy.
- Po co  nas tu ściągnąłeś, Klaus ? - zapytał młodszy Salvatore.
- Spokojnie. Nie denerwuj się. Może się czegoś napijecie ? - kulturalnie zapytał gości.
- Po prostu powiedz co chcesz. Śpieszę się.
- No dobrze. Chcę abyście wiedzieli że jesteście dla mnie jak rodzina. Bardzo was szanuję- w tej chwili Damon prychnął na znak że nie zgadza się z wypowiedzią pierwotnego. Ten tylko posłał jemu mordercze spojrzenie. Klaus widocznie się zmienił przez ostatnie miesiące. A wszystko dzięki złotowłosej wampirzycy. Nadal jest twardzielem ale jego serce nie pokrywa gruba warstwa lodu. Nie zabija już na poprawienie sobie humoru. Jest bardziej uczuciowy. - Z uwagi że chciałbym uczcić to że możemy się wszyscy razem spotkać, proponuje kolację. Dzisiaj o ósmej. Tutaj. Nie ukrywam że liczę na waszą obecność.
- Wow Klaus - odezwała się Rebekah - jakie przemówienie. Nie poznałam cię, braciszku. Oczywiście będziemy punktualnie.
- My też - chórem .. a może nawet po kolei  każda z par dołączyła się do wypowiedzi, potwierdzając spotkanie. Tylko Stefan nic nie odpowiedział i wtedy wszystkie spojrzenia z pytajnikami w oczach spoczęły na blondynie.
- Ja ... yy mam dziś randkę. - Chciał się wymigać
- Świetnie! Przyprowadź ją. Poznamy się lepiej.- Stwierdził Klaus.
- Dobrze. Uciekam już . Na razie wszystkim. - pożegnał się Stefan
- My już tez pójdziemy. W każdym razie ja. Mam coś do załatwienia. - powiedziała partnerka Damona.
- Tak ? a co ? - zapytał zaciekawiony chłopak.
- yhymm muszę iść do banku. - Skłamała. Dziewczyna planowała znów spotkać się z Joshem który leży w szpitalu właśnie przez jej narzeczonego.
- Dziękuje Klaus - Caroline wzięła na bok hybrydę i podziękowała za zaistniałą sytuację. Całkowicie się tego nie spodziewała
- nie ma za co, piękna - uśmiechnął się do niej a ta odwzajemniła to.
          Damon zawiózł Elenę pod bank. Ten pytając czy ma poczekać doczekał się tylko " nie trzeba " więc pojechał do Grilla napić się ze swym kompanem od kieliszka czyli nauczycielem historii.
          Elena wchodząc do szpitala, pierwsze co uczyniła do poszła do gabinetu doktor Fell. Kiedy po zapukaniu w szklane drzwi, weszła ujrzała w pokoju Stefana. Oboje byli całkowicie w szoku ponieważ nie spodziewali się siebie w tym miejscu.
- Hej Stefan . Co tu robisz ? - zapytała pierwsza
- idziemy na mecz - odpowiedziała odważnie Meredith
- a ty co tutaj robisz ? - zapytał - nie powinnaś być w banku ?
- Co ? - zapomniała o swoim "małym" kłamstewku.- A tak no bo była tylko wpadłam po wyniki .
- Jesteś chora ? - zmartwił się.
Meredith chcąc uniknąć niezręcznej sytuacji, popędziła Salvatore'a.
- Choćby już, bo nie zdążymy. - poprosiła
- Tak, oczywiście. Panie przodem.- przepuścił ją i wyszli.
Elena miała zmieszane uczucia. Nie była pewna czy pójść do Courta czy wyjść z budynku i wrócić do ukochanego. Ostatecznie wybrała pierwszą opcję.
- hej . Jak się czujesz ? - weszła i usiadła przy łóżku.
- Świetnie. - powiedział radośnie. - Jutro mnie wypisują.  A ty jak się masz?
- niezbyt.... właśnie minęłam byłego.
- Stefan ?
- Tak... skąd wiedziałeś?
- Przegadaliśmy całą noc. Chyba zdążyłaś powiedzieć mi każdy swój sekret. - Tak właśnie myślał brunet. Był pewny że wie o dziewczynie wszystko. Jednak ona kryła znacznie mroczniejszą tajemnice.
- No tak - przez chwilę przestraszona Elena, po chwili uspokoiła się.
- Tak sobie pomyślałem że może pójdziemy w tygodniu na drinka ? - zaproponował
- Nie sądze... mam narzeczonego ...a to mu się nie spodoba - uśmiechnęła się
- Oj tam Oj tam. To przyłoży mi następny raz. Ale wiesz co ? Będzie warto bo będziesz miała kolejny powód żeby mnie odwiedzać - spojrzał flirtującym wzrokiem a ta się zaczerwieniła niczym jabłka w środku lata. Czuła się niekomfortowo z tym ponieważ ton w jaki chłopak  z nią rozmawia, podobał się jej. Czuła że to coś złego, nie wiedziała czemu przecież to tylko niewinna rozmowa.
- haha dobre... ale nie przejdzie - spojrzał na nią z miną psiaczka. Dokładnie podobną robił Damon jak chciał ją do czegoś przekonać. Nie mogła się temu oprzeć. - Okej.. zastanowię się. A tu masz troszkę witamin. - Wyciągnęła z torebki kilka pomarańczy i wyłożyła na stolik.
         Tym czasem na meczu piłki nożnej. Meredith i Stefan nieźle się bawili. Fanatyzm tej dyscypliny sportowej u kobiet był rzadki ale spotykany. Fell była bardzo zafascynowana grą tym bardziej że tamtejszy zespół wygrywał 2-1. Wypili kilka piw i zjedli po zapiekance. Nie były to potrawy prosto z restauracji ale doktor uwielbiała takie jedzenie, szczególnie w dobrym towarzystwie. Koniec meczu przypieczętowali wspólnym zdjęciem zrobionym przez mężczyznę siedzącego za nimi.

           Nadeszła kolacja u Mikaelsona. Wszyscy ochoczo zajadali się potrawami zrobionymi w najlepszych restauracjach. Klaus jak na faceta starej daty zadbał też aby na stole pojawiły się również bardziej współczesne potrawy.
- Nadal nie wierze w twoją zmianę Klausie.- w końcu Damon zabrał głos.
- A jednak. Jak to mówią ? A tak . Wiara czyni cuda - uśmiechnął się.
- Bez powodu tego nie robisz ? Planujesz totalny kataklizm ? czy może - ściszył głos - niespodziankę dla Barbie ?
Ten tylko położył palec na ustach, sygnalizując żeby nie poruszać tego tematu. Kiedy już wszyscy zjedli. Każdy usiadł przy kominku obok swojego towarzysza. Dziewczyny jak to dziewczyny plotkowały o modzie, o życiu i przede wszystkim o swoich partnerach. Grono mężczyzn popijało Bourbon, Brandy lub po prostu czystą wódkę. Woda czy sok nie wchodził dziś w grę. Po jakimś czasie bracia Salvatore znaleźli się na osobności i o czymś rozmawiali.
- Damon. Elena ma problemy ? - zapytał
- co ? jakie ?
- Nie wiem ... zdrowotne ?
- Co ? Nic mi nie wiadomo - spojrzał na swą ukochaną. - Mówiła ci coś ?
- Nie . Po prostu widzieliśmy się dziś w szpitalu i się zmartwiłem. Wiem że to twoja dziewczyna ale nadal mi na niej zależy więc... - nie skończył bo brunet mu przerwał.
- Dziękuję ci Stefanie. Na prawdę. Pogadam z nią. - Damon postanowił dosiąść się do dziewczyn.
Były tak zagadane że prawie nie zauważyły jego obecności, prócz tej która powinna ta uwagę zwrócić. Kiedy rozmawiała z przyjaciółkami, nie przejmując się niczym pogłaskała kolano niebieskookiego dla którego jej dotyk był jak narkotyk.
Po przyjęciu, dżentelmeni bezpiecznie odwieźli swe piękne towarzyszki do domu mimo alkoholu płynącego w ich krwi.
       Dochodzi godzina 2:00 Każdy człowiek o tej godzinie śpi gdyż na następny dzień idą do pracy lub szkoły. Stefan oraz Bonnie w tym czasie przekraczali granicę Mystic Falls. W tej chwili znajdują się poza miastem i wyruszają w podróż o której tylko oni wiedzą. Muszą uciekać. Oboje mają wspólny cel. Ocalić Elenę. Kolacja u Pierwotnego była im na rękę, ponieważ mogli zobaczyć się wszyscy razem. Boją się jedynie tego że bliscy zezłoszczą się z powodu tak nagłego wyjazdu. Jedynie w co mogą wierzyć to to że im wybaczą.


No to jest następny rozdział. Bardzo mi się on podoba ale ocenę zostawiam wam. :) Liczę na komentarze z waszej strony. Jak zapewnię wiecie sami z doświadczenia. KOMENTARZE MOTYWUJĄ !!! :)
Pozdrawiam wszystkich :)

niedziela, 22 września 2013

Rozdział XXVIII

       Dziewczyna weszła do budynku. Panowała w nim chłodna atmosfera. Ściany były koloru niebieskiego a w białych płytkach można było się przejrzeć. Skierowała się na drugie piętro do pokoju numer 102. Miała wątpliwości czy otworzyć drzwi i porozmawiać z chłopakiem. Nawet nie przygotowała przeprosin. Jednak po kilku minutach weszła do pokoju i podeszła do łóżka mężczyzny.
- hej, pamiętasz mnie ? - zapytała niepewnie. Miała nadzieje że nie.
- Czego chcesz ? - po jego minie można było poznać jego odpowiedź.
- Przyszłam przeprosić - Stanęła na Courtem
- Nie ma sprawy. Miło że chociaż zadzwoniłaś po pomoc.
- Mój chłopak jest bardzo nerwowy, nie chciał ci zrobić krzywdy.
- Tak, jasne. -Odwrócił głowę w stronę okna.

- nie zapominajmy że sam go sprowokowałeś.
- Aaa ..... to teraz moja wina ? hmm ciekawe. - udawał obrażonego ale w duchu znał prawdę.
- Nie potrzebnie tu przyszłam ... - Zła kierowała się do wyjścia lecz Josh ją zatrzymał.
- Mogę choć znać twoje imię ?
- Elena - uśmiechnęła się.
- Usiądź Eleno. Jestem Josh. Skoro już tu jesteś to poznajmy się bliżej.
Brunetka  przysiadła się i zaczęła pogłębiać się w rozmowie z mężczyzną.
      Dochodziła godzina dwudziesta druga. Każdego odwiedzającego obejmował regulamin co do godzin, ale w związku że Elena ma znajomości z Meredith, ta załatwiła aby nikt im nie przeszkadzał w rozmowie.
     Ranek. Rosa delikatnie zdobiła trawę i krzewy. Samochody  i dachy domów były zaszronione. Niską temperaturę usprawiedliwiała zbliżająca się dużymi krokami zima. Od dłuższego czasu miasteczko narzekało na brak słońca i wiatr którego końca nie było widać.
    Dom Salvatorów. Przez całą noc odbywała się huczna impreza. Była ona spowodowana powrotem dawnej przyjaciółki, a mianowicie panny Alexi Branson. Brało w niej udział tylko dwie osoby, ale dźwięki wydobywające się z pensjonatu świadczyły że w nim przebywało liczniejsze grono. Stefan wraz z Bonnie tego wieczoru mieli opuścić rodzinne miasteczko i udać się w nieznanie nikomu miejsce. Do salonu wszedł niebieskooki Salvatore. Na podłodze leżały torebki po krwi i butelki po wypitym alkoholu. Blondyn pił właśnie kolejny kieliszek wódki a ledwo trzymająca się na nogach Branson, tańczyła do piosenki I Love Rock N' Roll.

- Zabiłem cię - stwierdził brunet.
- a jednak żyję - Miała ochotę się odwdzięczyć, zrewanżować ale kilka litrów czystego alkoholu jej to utrudniały.
- hmmm jestem ciekawy co za idiota, przywrócił cię z powrotem.

- Zastanawiał się na tym kim może być ta osoba ale po późniejszym rozmyślaniu, zorientował się że odpowiedź nie jest tak daleko niż myśli. Blondynka rozwiała jego wątpliwości mówiąc że to Bonnie Bennett ją wskrzesiła łamiąc przy tym granicę łączącą ją z duchami. Teraz nic nie stoi Alice na drodze aby zabić Elenę. Miał mętlik w głowie. Marzył aby zatopić kły w ciele czarownicy. Był na nią wściekły więc prędko się do niej udał. Najchętniej wparowałby do jej domu i zrobił przesłuchanie ale na jego nieszczęście Bonnie miała do niego mniej zaufania i nie otrzymał od niej zaproszenia.
     Walił w drzwi jak opętany, więc trudno było go nie usłyszeć. Wiedział że mulatka jest w domu. Słyszał bicie jej serca, dlatego też nie przestawał pukać. W końcu zaspana Bennet otworzyła mu.
- Coś się stało ? - zapytała z troską. Była zła że ktoś ją tak wcześnie budzi, ale za pewnie ten ktoś ma jakiś powód.
- Tak! Ty się stałaś! - wykrzyczał - Jak mogłaś być tak naiwna i głupia by ... - I tu się zahamował . Nie miał pewności że ludzie Alice go nie śledzą
- O czym ty mówisz ? - zapytała oburzona z takim samym tonie w głosie co wampir.
- Zaproś mnie 
- Nie ma mowy - odpowiedziała stanowczo.
- Musimy pogadać - nalegał - Chodzi o Elenę.
         W tym czasie młody Gilbert zszedł na dół. Był już prawie gotowy aby wyjść do pracy. Zmartwił się gdy zobaczył śpiącą siostrę na kanapie. Uważał że ostatnio zrobiła się bardzo tajemnicza a przy tym rozproszona. Podszedł do kuchni i nalał do dwóch kubków czarnej, świeżo zaparzonej kawy po czym z jednym z nich skierował się do Eleny.
- Pobudka - pokręcił tak aby opary tego orzeźwiającego napoju zbudziły Gilbertównę.. I tak się stało.
- Ughhh.... Która godzina ? - wydukała z przymkniętymi oczami.
- Dochodzi dziesiąta. O której wróciłaś ? 
- W środku nocy ... może nad ranem - Chwyciła kubek z kawą i wzięła jej duży łyk. - dzięki, może to postawi mnie na nogi. Miłego dnia. - Wstała i weszła po schodach na piętro aby wziąć zimny prysznic.
         Te sobotnie południe Klaus wraz z Caroline mieli spędzić dość aktywnie.  A mianowicie Liz poprosiła córkę aby ta odmalowała zeszłoroczne sanie Mikołaja. Forbes należy do szkolnego komitetu więc takie coś nie było dla niej czymś nowym. Mogłaby to zadanie przekazać komuś innemu ale sama miała trochę czasu, a tym bardziej mogła w to zaangażować pierwotnego. Po serii próśb ze strony wampirzycy Mikaelson poległ i zdecydował się jej pomóc. To okazało się dla nich czymś przydatnym, ponieważ mile spędzili swój czas. Śmiali się, gonili, wygłupiali 
a pod koniec pracy cali umazani czerwoną farbą wzięli długą gorącą kąpiel. 



I Jest następny rozdział. Pisałam go będąc dość zmęczona więc przepraszam za wszelkie błędy. Jest to rozdział o wiele krótszy i zdecydowanie nie należy do moich ulubionych prac. Mam nadzieje że może wam do gustu przypadnie. Przepraszam że poprzedni weekend należał do tych bez rozdziałowych  ale niestety szkoła jest na 1 miejscu a wtedy miałam mnóstwo nauki. Liczę na komenty :) Pozdrawiam Alicja.

niedziela, 8 września 2013

Rozdział XXVII


Oczami Caroline

Znowu ten sam sen. Kiedy to się skończy? pomyślałam. Tej nocy jak zresztą i każdej poprzedniej śnił mi się ten sam koszmar. Klaus próbuje zabić Tylera, a kiedy to mu się udaje , zabija się. Co noc muszę oglądać śmierć dwóch ważnych dla mnie osób. Tak, dwóch. Tyler zniszczył to, co było między nami, ale nadal zajmował małą część w moim sercu. Odkochałam się, lecz nie potrafię tak łatwo zapomnieć. Ze snu wyrwał mnie Klaus. Żółtym kwiatkiem delikatnie musnął mojego policzka. Nie lubiłam jak ktoś mnie budził z rana, ale mogłam mu to wybaczyć. To dzięki niemu na mojej twarzy znów gości uśmiech.
- Hej. Ty już na nogach ? - zapytała Car


- Tak, muszę coś załatwić
- nie wychodź - poprosiła robiąc oczka niczym kot z Shreka.
- Niedługo będę. - Pocałował ją w czoło. - A Elena dzwoniła. Mówiła coś o "NS" , cokolwiek, to znaczy.
Blondynka zerwała się z łóżka i wzięła szybki prysznic, by, po czym udała się do przyjaciółki. (NS - to skrót od "nagła sytuacja", którym posługiwał się kumpelski trio, czyli Caroline, Bonnie i Elena.)
Oczami Eleny:

Siedzę na kanapie przeglądając kanały w telewizji. Dzwoniłam do Caro i Bonnie, ale jeszcze żadna się nie odezwała. Usłyszałam pukanie. Leniwie podniosłam swoje cztery litery i poszłam otworzyć. W drzwiach stała Forbes.
- Mój boże! - zszokowana weszła do środka - jak ty wyglądasz?! - dodała. Caroline zawszę ubierała się i wyglądała nienagannie. Nie dziwi mnie, że tak na mnie zareagowała. Miałam na sobie stare jeansy i rozciągnięty sweter. Włosy związałam w kucyk a na twarzy nie miałam ani grama makijażu.
- Mnie też miło cię widzieć, Caroline - odpowiedziałam
- Co się stało, kochana? - Blondynka rzuciła mi tajemnicze spojrzenie.
- Mamy kryzys. Ja i Damon
- Co ? to niemożliwe - Forbes nie uwierzyła mi. W sumie jeszcze miesiąc temu sama bym w to nie uwierzyła.
- A jednak - Ściszyłam ton.
Usłyszałam trzask drzwi. Pomyślałam, że to Bonnie, ale, gdy wyszłam z salonu, by to sprawdzić, nikogo tam nie było.
- Eleno ... - szepnęła Caroline. Odwróciłam się nerwowo. Na kanapie siedziało moje odbicie lustrzane. Tylko jedna osoba może tak wyglądać. Byłam zaskoczona.
- Katherine. - Burknęłam
- we własnej osobie - jak zawsze towarzyszył jej ten zadziorny uśmieszek. Czasami mam wrażenie, że nigdy się go nie pozbywa.
- Czego chcesz ?
- traktuj mnie jak swojego bodygarda - nie rozumiem, o co jej chodzi. Dlaczego chcę mnie chronić? To pytanie nie dawało mi spokoju, tym bardziej, że zawsze, ale to zawsze zależało jej na moim cierpieniu. - no, nie przeszkadzajcie sobie.
- Co kombinujesz, Katherine? Mało ci przygód z córeczką ? Bo z tego co sobie ostatnio przypominam to nie byłaś zbytnio zadowolona, że twoje jedyne dziecko chce się ciebie pozbyć! - wykrztusiłam to z siebie. Widać było, że Forbes nie za bardzo wiedziała, o co chodzi, ale nie miałam czasu, żeby jej to wytłumaczyć. Sobowtór obdarował mnie morderczym spojrzeniem. Zbliżyła się, po czym wściekła jak osa wysyczała przez zęby.
- Ciesz się, że potrzebuję cię żywą, bo w przeciwnym razie byłabyś już workiem kości.
Chciałam coś jej odpowiedzieć, ale telefon mojej przyjaciółki zadzwonił.
- Eleno to do ciebie - spojrzała w moim kierunku i dała mi telefon.
- Halo? - powiedziałam. Cały czas obserwowałam Pierce.
- Eleno.! - usłyszałam znajomy krzyk w słuchawce. - Co się z tobą dzieje ? Dlaczego nie odbierasz ode mnie połączeń ? - zapytał Salvatore. - Nie mów, że jesteś nadal na mnie zła.
- Damon ... - pragnęłam mu to wyjaśnić. Dość mam tych ciągłych kłótni i nieporozumień.
- Witam, przystojniaku - głośno odezwała się Katerina.
- Katherine.! - krzyknął tak głośno, że miałam wrażenie, że pękną mi bębenki. - Co ona z tobą robi ?, gdzie jesteś ?
- W domu, ale jakie to ma znaczenie, Damon?
- Niedługo będę. Daj mi ją proszę do telefonu.
Zdziwiło mnie, że chciał z nią rozmawiać. Tak ja prosił, podałam jej telefon. Niestety, nie usłyszałam ich rozmowy dokładnie, taki był to minus bycia człowiekiem. Na szczęście Caroline mogła wszystko usłyszeć.
- Spokojnie, nie gorączkuj się Damonie. Pamiętaj, że to też w moim interesie - Powiedziała Petrova do mojego narzeczonego.

- Nie, to byłoby zbyt łatwe. Z resztą, im mniej wie tym lepiej śpi... czy jakoś tak. - W tej chwili zmierzyła mnie wzrokiem co dało mi do myślenia, że jestem tematem ich rozmowy. - Do zobaczenia - Rozłączyła połączenie, po czym oddała blondynce komórkę i wyszła.
- Dziwne - Powiedziałam
- No - była bardzo zmieszana - Miałyśmy pogadać
- No tak, ale.. - zawahałam się
- Żadnego, ale. Siadaj, zrobię herbatę. - Troszkę dziwne, że jako gość przygotowywała coś do picia, ale, z drugiej strony, mój dom jest jej domem. Zawsze miałam w niej wsparcie, umiała doradzić, a nawet ochrzanić jak będzie trzeba. Co do rozmowy, opowiedziałam jej wszystko ze szczegółami. O tym jak Damon potraktował tego chłopaka i o spędzonej nocy w szpitalu.
- to się porobiła ... a ładny, chociaż ? - uśmiechnęłam się. Mimo tak beznadziejnej sytuacji, umiała mnie rozbawić
- To bez znaczenia, zachował się bezczelnie.
- Ale ja tak tylko pytam
- pij tą herbatę, bo ci wystygnie - "nakazałam" przyjaciółce, po czym biorąc duży łyk herbaty, zachłysnęłam się. - właśnie miałam się pytać. .. O czym Katherine rozmawiała z Damonem.?
- Nie mam pojęcia. - Nie brzmiała przekonująco
- Caroline, jeśli coś wiesz, to mi powiedz
- Dobrze - chyba dała za wygraną. - Wydaję mi się .., a raczej jestem tego pewna, że oni coś kombinują. Najlepiej spytaj Damona. Ufa ci, więc zapewnię ci powie, Eleno.
Myśl, że mój chłopak ma jakieś interesy ze swoją ex, doprowadzała mnie do szału.

Po dziesięciu minutach Elenę pożegnała się z wampirzycą. Za to jej chłopak pojawił się kilka minut później.
- Cześć, jesteś sama? - wparował zdenerwowany.
- Tak. Chyba musimy pogadać, Damon - założyła ręce
- Yhym. Zapytam tylko, dlaczego nie wróciłaś do pensjonatu albo, chociaż nie zadzwoniłaś, gdzie jesteś ? Martwiłem się!
- Wyleciało mi z głowy. Z resztą musiałam troszkę ochłonąć. - zadzwonił jej telefon. To Meredith.
- Halo ? Za chwilę oddzwonię. - rozłączyła się. Po kilku sekundach otrzymała ekspresowego sms'a.

Od: Meredith Fell
Obudził się!

- Damon, możemy przełożyć rozmowę na później ? - spytała.
- Nie, Eleno. Ostatnio nie jest za kolorowo w naszym związku, więc czym prędzej ci to powiem tym lepiej.
Salvatore opowiedział narzeczonej cały plan dotyczący uśmiercenia potomka Katherine. Dziewczyna była w szoku, ale przynajmniej wiedziała czego chcę od niej sobowtór. Tego dnia dziewczyna planowała odwiedzić Josh'a, ale z związku z zaistniałą sytuacją wolała odpocząć w ramionach ukochanego.

W tym czasie Bonnie i Stefan błądzili po pustyni, kilkanaście kilometrów od Mystic Falls. Widać było, że szukali czegoś. Mulatka miała ze sobą czarną torbę, a w niej niezbędne rzeczy takie jak: sól, świece, księga czarów i pierścionek. Natomiast Salvatore trzymał w dłoniach mapę oraz łopatę.
- To gdzieś tutaj - zatrzymał się - Tak..na pewno tutaj - powtórzył.
- Okej, zaczynaj. Ja przygotuję zaklęcie.
Długo to nie trwało. Blondyn wykopał ciało, a Bennett rzuciła zaklęcie. Po trzydziestu minutach Alexia pojawiła się wśród żywych.
- Lexi! - Stefan rzucił się jej na szyję.

- Stefan! Jak się cieszę, że mogę znów cię przytulić.
- Ja też - chłopak nie mógł oderwać się od przyjaciółki.
- Mimo wszystko nie powinniście tego robić.
- co ? Sama prosiłaś mnie o to. Nie rozumiem dlaczego zmieniłaś zdanie.
- to nie byłam ja, Stefanie. Z resztą to nie jest teraz najważniejsze. Musicie uciekać! - rozkazała panna Branson, wkładając na środkowy palec pierścień, który ma ją chronić przed słońcem.
- O czym ty mówisz? - wtrąciła się wiedźma.
- Wy o niczym nie wiecie? o Alice, o Katherine ?
- Możesz jaśniej ?
- Zaufajcie mi, im szybciej opuścicie to miasto tym lepiej. - Blondynka starała się przekonać przyjaciół do ucieczki.
- Nie zamierzam się stąd ruszyć do puki nie powiesz mi dlaczego mamy wyjechać
- Jesteś czymś w rodzaju karty przetargowej dla Alice. Jeżeli dowie się, że złamałaś granicę łączącą cie z duchami ... to .. - przełknęła ślinę.
- to, co ? - Salvatore wyraźnie był zdenerwowany.
- Alice chce ożywić Katherine! Nie wiem dlaczego, ale radziłabym jej nie drażnić. Chcą uzdrowić ją,a potem sprawić, by żyła kilkaset lat dłużej niż powinien człowiek.
- To nie możliwe. Nie ma takiego czaru. Czarownica, by tego nie wytrzymała - wtrąciła się mulatka.
- Dokładnie, dlatego potrzebne są 3 czarownice poza kontrolą. Jedna dla jednego sobowtóra. Margaret czerpie energię z Tatii, Alice z Katherine a z Eleny...
- Ja - dokończyła Bonnie
- nie rozumiem ... - wypowiedział się w tej kwestii młodszy Salvatore.
- Musimy ostrzec Elene - powiedziała Bonnie
- Chyba nie musicie.. - spoważniała blondynka
- dlaczego ? - zapytał Stefan
- Wydaję mi się, że Damon już ją poinformował.
- Mój brat o tym wie ?
- Tak. Zrozum on jest jej bliski
- Co mam robić! - wykrzyknęła zdezorientowana czarownica. - Nie możemy wyjechać, Stefanie - ten przytaknął głową.
- Musicie. Póki Alice o niczym nie wie, Elena jest bezpieczna, ale to sprytne babsko, więc radze wam natychmiast wyjechać!

Oczami Eleny:

Parę godzin temu dostałam sms'a od Meredith. Josh się obudził. Muszę mu to wyjaśnić, przeprosić. To była moja słabość. Za bardzo się przejmowałam. Mijałam budynki w moim czarnym volvo w ogóle nie myśląc o drodze. W głowie tkwiły mi trzy osoby: Alice, Josh i Damon. Rozpłakałam się. Nie mogłam przestać.
Byłam załamana obecną sytuacją. Czułam się słabo. Zostając sama z myślami czuję się strasznie. Tak wiele rzeczy mnie przytłacza co sprawia, że chyba nie dam rady. Kiedy już dojechałam na miejsce, poszłam do toalety. Nie mogłam wyjść do Tego chłopaka z czerwonym nosem i zapłakanymi oczami.


No, to jest kolejny rozdział. Mam nadzieje, że się wam spodoba. Starałam się zwracać uwagę na większe błędy, ale, jeżeli się już pojawią to na prawdę przepraszam was, za to. Pozdrawiam, Alicja :)

niedziela, 1 września 2013

Rozdział XXVI



Rozdział XXVI

- Hej Car co u Ciebie ? – zapytała Elena.
- A bardzo dobrze. Właśnie jesteśmy w drodze do nowego zoo. Klaus wie jak bardzo lubię żółwie a akurat jeden kilka dni temu się urodził. A poza tym bardzo za tobą tęsknimy. Kiedy wracasz? - Cieszę się z twojego szczęścia, Caroline. Właśnie jesteśmy w drodze. Zapewne za kilka godzin się zobaczymy a jak Jeremmy ? - Wiesz co … ja tak dobrze to nie wiem ale Bonnie z pewnością. Nie odstępuje go na krok, jeśli wiesz, o czym myślę – Obie dziewczyny zaczęły się śmiać. - Gołąbeczki- powiedziała siostra. - Dokładnie. – w tej chwili szyję blondynki zaczęły dotykać usta pierwotnego. Dziewczynie bardzo się to podobało. Nie mogąc skupić się na rozmowie powiedziała. – Klaus przestań… proszę - Kochanie jesteśmy na miejscu - Dasz mi się pożegnać?- zapytała ten tylko się zaśmiał. Forbes pożegnała się z przyjaciółką i weszła wraz z ukochanym do budynku z wielkim napisem „Zoo” Tym czasem Elena nadal była w samochodzie Damona. Zamyśliła się na chwilę. Nawet jej wzrok zrobił się nieco smutny. Nie umknęło to uwadze szatyna. - Wszystko w porządku? – rzekł zatroskany.

- Yhym – jakoś nie przekonało to Damona, który w mgnieniu oka stanął na poboczu. Zauważył że coś jest nie tak. Jego miłość coś dręczyło. Nie lubił wyrazu takiej twarzy.
- Na pewno ?
- Nie mamy wspomnień - wydukała cicho
- co ? - nie do końca rozumiał
- wspomnień. Takich o których na stare lata mogłabym powspominać - wytłumaczyła.
- ale jesteś szczęśliwa ? - Miał nadzieje że tak. On bardzo ją kochał. Nie był idealnym chłopakiem. Ich związek różnił się od innych.
- Tak. Kocham cię, Damonie ale ... szczerze mówiąc nie byłam na prawdziwej randce od... - zastanawiała się
- od zerwania ze Stefanem - powiedział wampir.
- Damon... - zaczęła. Zauważyła że zrobiło się jemu przykro
- Okej Eleno. Nie jestem Stefanem. Wiem że mieliście kilka pięknych chwil a mój brat jest w tym wszystkim lepszy. Ale cię kocham i zrobię wszystko by mieć cię blisko siebie.
Dziewczynę zamurowało. Nie wiedziała co powiedzieć. Odwróciła wzrok od szatyna. Miała nie wielkie zamieszanie w głowie.
- A wspomnienia ? Mamy je - dodał. Chciał rozwiać jej wszelakie wątpliwości. Nie chciał jej stracić. Chwycił za rękę i spojrzał na nią.
- Jakie ? Prócz wakacji w Pensylvani, potańcówek i popijawie w Grill'u nie mamy nic. Spójrz na Caroline. Cały czas gdzieś wychodzi. Jak to nie z Tylerem to teraz z Klausem. A co najgorsze okazuje się że mój młodszy brat ma ciekawsze życie towarzyskie niż ja.
Damon zabolało to jak nigdy wcześniej. Aż się w nim zagotowało. Nie chciał więcej o tym dyskutować. Zawsze się tak starał a nie zawsze szło po jego myśli. Elena była dla niego wzorem kobiety. Odkąd ją znał chciał ją zadowolić. Wyszedł z auta i oparł się o maskę. Na dworze tego dnia było dość chłodno, około szesnastu stopni celsjusza. Słońce tego dnia nie zawitało w żadnym miejscu które mijali. Chłopak ubrany był w jak zawsze ciemne jeansy i obcisły czarny T-shirt który idealnie podkreślał dobrze zbudowane ciało Salvatore'a. Dziewczyna nie wybiegła od razu za ukochanym. On musiał ochłonąć a ona przemyśleć to co właśnie powiedziała. Jednak po kilku minutach wyszła na zewnątrz. Podeszła i przytuliła cię a jej wargi delikatnie muskały jego ramiona.
- Przepraszam - powiedział. Bardzo rzadko to mówił, ale jeżeli już to robił to na pewno szczerze. Źle się z tym czuł że nie był dla niej ideałem.
- Nie, Damonie. Nie przepraszaj. Nie powinnam tego mówić.
- Mówiłaś że tęsknisz za randkami - odsunął się od niej.
- Tak ale nie musimy o tym teraz rozmawiać. - Pocałowała go
- A co powiesz na kino ? Ja, ty i ciemna sala, hmm ?- chwycił ją w pasie   
- Nie musisz się dla mnie zmieniać. Wiem że nie lubisz "tych" rzeczy.

- Już mnie zmieniłaś. To jak ? Randka o ósmej ?
- Jesteś cudowny - Przytuliła go z całej siły. Bardzo cię ucieszyła. Brakowało jej tego. Wrócili do samochodu i ruszyli w drogę. 
Kilka minut wcześniej
- Jaki śliczny, awww - powiedziała podekscytowana Forbes. Jej  oczy błyszczały jak gwiazdy. Uwielbiała zwierzęta dlatego przerzuciła się na krew z torebek. Myśl o zabiciu choćby wiewiórki nie wchodziła w grę.
- Chciałabyś mieć żółwia ? - zapytał swym brytyjskim akcentem Niklaus.
- Oczywiście że tak. Miałam nawet jednego ale Bobi uciekł mi jak miałam trzynaście lat. - rzekła mile wspominając swojego pupila.
- ha ha ha ... Bobi ... ha hahah  co to za imię ? - hybryda nie ukrywał śmiechu.


- to nie jest zabawne. Byłam dzieckiem. - Dziewczyna wypowiadając te słowa odgarnęła kosmyk swych złotych włosów który natarczywie opadał na jej czoło.
Damon i Elena dojechali na miejsce a dokładnie pod dom Gilbertówny. Wypakował z bagażnika jej torbę i odprowadził do drzwi mówiąc.:
- Pamiętaj że mamy randkę - pocałował ją w polik


- nie spóźnij się - krzyknęła za nim i weszła do swojego domu. Oczekiwała że Jeremy  w nim będzie ale ten zapewnię ma zmianę w Grill'u.
Nadeszła godzina za dziesięć ósma. Elena była już prawie gotowa. Założyła biało-lawendową sukienkę, fioletowy sweterek i czarne balerinki. Nie wiedziała co zrobić z włosami więc je tylko wyprostowała i pozwoliła aby równie opadały na jej ramiona. Kiedy zakładała srebrzyste kolczyki usłyszała za sobą głos Damona. Nie stroił się za bardzo ale we wszystkim było mu do twarzy. Miał w ręku bukiet białych Lilii. Były śliczne a różowa wstążka dodawała im uroku. Brunetka uśmiechnęła się. Ucałowała wampira po czym chwyciła bukiet w dłonie. Zbliżyła twarz do nich i każdego kwiatka z osobna powąchała. Jakie to romantyczne, pomyślała i pojechali do kina. Randka zapowiadała się świetnie tym bardziej że chłopak pozwolił jej wybrać repertuar.  Panna Gilbert wybrała "Powiedz tak" w której grała jej ulubiona aktorka i jednocześnie piosenkarka, Jenifer Lopez. Nie była to premiera ale dziewczyna zawsze chciała go zobaczyć, lecz niestety brak czasu i nie małe zamieszanie w jej życiu uniemożliwiało jej to. W pewnym momencie dziewczyna zapytała.
- A co jeżeli za kilkanaście lat się rozwiedziemy ? Co jeżeli będziemy walczyć przeciwko sobie ? - zapytała przyszła narzeczona Damona

- Kochanie , jeżeli masz jakieś wątpliwości... - nie mam. Chcę za ciebie wyjść ale .. po studiach okej ? - dlaczego tak późno ? - zapytał zdziwony  - chcę mieć kilka lat wolności - zaśmiała się. Kiedy seans dobiegł końca Elena poszła do toalety a Damon w tym czasie grał na automatach. Jak to dziewczyna, musiała przeczesać swe brązowe kosmyki włosów i makijaż. Kiedy już wyszła nie mogła znaleźć jej towarzysza, lecz kiedy ich spojrzenia spotkały się jej wargi delikatnie uniosły się w górę. Idąc przed siebie poczuła czyjąś dłoń na jej pośladkach. Odwróciła się energicznie. Był to brunet o pół głowy wyższy od niej.
Piękny uśmiech nie tłumaczył jednak jego bezczelnego zachowania. Elena spoliczkowała go a Salvatore stał już koło niej. Doszło między mężczyznami do ostrej wymiany zdań. Wiedząc kto wygra, dziewczyna próbowała ich uspokoić , lecz na marne. Potem przenieśli się na balkon gdzie chłopak rzucił się na jej ukochanego. Wampir zaś jedną ręką wypchnął go z dwupiętrowego budynku. - I po kłopocie, nic ci nie jest ? - skierował się do ukochanej. - Mi nie ale lepiej sprawdźmy co z nim. - Elena była bardzo roztrzęsiona. Często widywała śmierć wampirów ale nie ludzi. - Uspokój się, nic mu nie będzie. Słysze jego oddech. - Uff to dobrze.Ale mimo wszystko musimy mu pomóc, Damonie - Uspokoiła się troszkę lecz nadal była w szoku. - Okej. Za chwilę skrócę jego cierpienie i wszystko będzie grać - powiedział pewnie. - O czym ty mówisz.! trzeba zadzwonić po pomoc! - była zła postawą ukochanego. Ona chciała ocalić mu życie, on zakończyć je. - To tylko człowiek ! - wykrzyczał. Nie zdawał sobie sprawy z tego co właśnie powiedział. Przecież jego luba była człowiekiem. - Masz racje. Nie ma czym się przejmować - powiedziała ironicznie do chłopaka. - Wracaj do domu - A ty ? - był bardzo zdziwiony. - Ja jestem TYLKO człowiekiem - rzuciła z naciskiem na "tylko" - A bycie nim jest dla mnie cenniejsze niż cokolwiek - Te ostatnie słowa syknęła ze smutkiem zaciskając zęby. Tak jak stała, wyszła z budynku. Pozostawiając oszołomionego narzeczonego. Po drodze zadzwoniła do Meredith. Cały czas stała nad brunetem, modląc się o jego ocalenie. Po dziesięciu minutach karetka przewiozła chłopaka do szpitala. Na szczęście pozwolili Elenie jechać z nimi. Okazało się że to nic poważnego. Pewnie dlatego że upadł na trawnik. Doktor Fell poinformowała Elenę o stanie jego zdrowia. Dostał lekkiego wstrząsu mózgu, złamał trzy żebra i lewy nadgarstek. Nie było to nic poważnego ale chłopak nadal był nieprzytomny. Z dokumentów wynika że nazywa się Josh Court. Policja która przybyła na miejsce zebrała zeznania od panny Gilbert. Jej wersja wyglądała tak: Chłopak wyszedł na balkon, za mocno się wychylił i wypadł. Natomiast Meredith nie uwierzyła w wypadek więc Elena wszystko jej wyjaśniła. Zdenerwowany i bardzo zły Damon pił ze swoim przyjacielem w Grill'u. Po wyjściu z kina zadzwonił do Saltzmana a ten jako przyjaciel nie mógł zostawić go samego. - Wybaczy ci - powiedział nauczyciel

- Sęk w tym że ostatnio coraz częściej się coś między nami psuje.
- Historia lubi się powtarzać - Rick wziął duży łyk Bourbona
- właśnie że nie! Katherine była inna. Nie przejmowała się niczym. Gdy coś było nie tak wyłączała swoje człowieczeństwo i żyła dalej. A Elena .... nie zabiorę jej tego, nie potrafiłbym. Gdybym ją przemienił , znienawidziłaby mne.
- Za kobiety - Alarick wzniósł toast lecz jego kompan nie uczynił tego tylko duszkiem opróżnił zawartość szklanki.
Elena przed dobre cztery godziny czekała aż chłopak się ocknie. Chciała go przeprosić za Damona. Taka była. Był środek nocy. Trzecia trzydzieści nad ranem. To stanowczo późno, więc postanowiła wrócić do domu. Przed wyjściem natomiast zamieniła kilka słów z Meredith. Gdy już weszła do domu od razu poszła do łazienki. Zimną wodą schłodziła swoją twarz. Chciała zmyć cały ten ciężki dzień. Jeremy miał chyba lekki sen bo mimo że była cicho, braciszek zszedł na dół.
- Cześć, myślałem że jesteś u Damona - był zdziwiony - A jak film ? - dodał
- Co ? - zamyśliła się. - A tak film. Świetny. Przepraszam Jer, jestem zmęczona - Chwyciła butelkę wody z lodówki
- Dobranoc - rzuciła i poszła do swojego pokoju 

No to mamy następny rozdział. Jak obiecałam co 7 max 10 dni będę dodawać nowe rozdziały a więc jest. Mam nadzieje że rozdział wam się spodoba szczególnie że poświęciłam na niego dużo czasu. Jak widzicie jest to mieszanka słodkiej Delenki i jej kłótni. Już koniec wakacji jutro szkoła ahhh ten czas leci . Mam nadzieje że w roku szkolnym będę miała dla was tyle samo czasu albo i więcej. Liczę na wasze komentarze.
Ja teraz idę do liceum, nowa szkoła , nowi ludzie. Wiadomo jakiś stres jest a wy ? Jaką klasę zaczynacie teraz ?
Pozdrawiam, Alicja 
+ Zrobiłam duże poprawki w bohaterach :) Są gify zamiast zdjęć. Ogólny opis bohatera. Postaram się dodać każdego bohatera :) 

Obserwatorzy