:)

niedziela, 22 czerwca 2014

Rozdział XXXIX

Oczami Eleny:

-Elena! Tutaj jesteś. Choć za chwilę będzie tort. - wtrąciła nam Caroline. Byłam bardzo zszokowana faktem iż Mirandy nie ma w trumnie. Wręcz przeszedł mnie dreszcz. Jak zahipnotyzowana szłam za blondynką. Najchętniej wróciłabym do rozmowy ze Stefanem, ale wypadałoby gdybym zdmuchnęła urodzinowe świeczki na torcie. Stanęłam na środku pokoju. W moją stronę zaczęła kierować się Jenna wraz z Rickiem. W rękach trzymali tort. Wyglądał nieziemsko. Był cały biały z czerwonymi lukrowymi różyczkami, a  na środku widniał napis 21 urodziny Eleny. Już chciałam zdmuchnąć te dwadzieścia jeden świeczek ale Caroline z piskiem przypomniała o życzeniu. A więc pomyślałam i zdmuchnęłam.

Pięć lat wcześniej...

Drogi Pamiętniczku!


Dziś jest ten dzień na który czekałam. Kończę 16 urodziny. Mama mówi, że kiedy dziewczyna kończy ten wiek staję się kobietą. Nie mogłam się doczekać tym bardziej że tata obiecał mi auto. Kilka miesięcy temu zdałam pozytywnie egzamin na prawo jazdy. Co prawda za 4 razem ale się liczy. Od czasu do czasu mama pozwala mi jeździć swoim Audi ale to tylko w jej obecności. Moja rodzicielka boi się że się rozbiję, ale ja wiem że jestem dobrym kierowcą. Jeremy przed chwilą zawołał mnie na dół. Pewnie szykują jakąś niespodziankę a gdy zejdę na dół moi rodzice, ciocia Jenna i Jer będą czekać na dole. Pewnie mama będzie trzymać wielki tort który sama specjalnie dla mnie przygotowała, tata ze łzami w oczach będzie stał z kamerą a reszta będzie śpiewać. Jak ja ich dobrze znam. Ahh jak dobrze być prawie dorosłą. 


Zeszłam na dół i tak jak się spodziewałam scenka rozgrywała się identycznie co w poprzednich latach. 
- Sto lat Eleno! - głośno krzyczeli. W sumie miło jak ktoś ci śpiewa. Jestem osobą bardzo wrażliwą więc się troszkę wzruszyłam. - Kochanie, pragnę aby spełniły się twoje wszystkie marzenia, abyś zawsze się uśmiechała i miała przy sobie tych na których ci zależy. - Powiedziała moja rodzicielka. Wiem że życzy mi wszystkiego co dobre, w końcu jest moją matką. 


 Gdy tylko zdmuchnęłam świeczki rozległy oklaski. Moje życzenie było dość proste. Chciałam tylko bym już nikogo nie musiała tracić. Może to się wydać żałosne ale to prawda. Nikt jak ktoś kto stracił tyle co ja nie jest w stanie tego zrozumieć. Po chwili Jenna rzuciła mi się na szyję, ucałowała i złożyła życzenia. 

- Najlepszego, kochanie! - szepnął mi do ucha Damon. Było to nawet przyjemne, nie powiem że nie. - Teraz bez oporów mogę cię upić i wywieźć. - uśmiechnął się zadziornie.
- Chciałbyś. Nigdzie się stąd nie ruszam. Dobrze mi tak jak jest. - starałam się być stanowcza.
- Przecież wiesz że się z Tobą droczę! - rzucił i wybuchł śmiechem.  
Chciałam poszukać Stefana i dokończyć naszą rozmowę ale usłyszałam od Damona że wyszedł gdzieś z jakąś dziewczyną. Ten to ma dobrze. Co tydzień to z inną. Najpierw Meredith potem Sara a teraz znowu ktoś, ale należy mu się. Zawsze życzyłam mu szczęścia. Jak i każdemu z nas. 
- Caroline! - krzyknęłam z radości jak ją tylko zauważyłam.
- Cześć. - uśmiechnęła się. Widać było że soku to ona nie piła bo ledwo się na nogach trzymała. - I jak? Imprezka się podoba? - zapytała. 

- Tak, tak, ale z chęcią napiłabym się czegoś bardziej pożywnego niż piwo i wódka. 
- Choć, zejdziemy na dół. - Caroline złapała mnie za rękę i powędrowaliśmy do piwnicy. Co jak co ale chyba każdy wiedział gdzie Salvatorowie trzymają swoje trunki, nie ważne czy to alkohol czy krew. 
Otworzyliśmy drzwi, zeszliśmy po schodkach na dół i.... no właśnie "i". Mój ukochany braciszek obściskiwał się z jakąś rudą. Jak on mógł coś takiego zrobić Bonnie. Nie mogłam w to uwierzyć. Zawsze uważałam ich za wzorowych partnerów, a tu zdrada i to ze strony Jeremiego. Przecież on świata poza nią nie widział. Byłam zszokowana, ale też zła. Podeszłam bliżej i zapytałam. 
- A ty nie masz chłopaka że kradniesz go innej? - byłam wściekła. Nie tyle co na tą dziewczynę ale na mojego brata. Oczywiście mój przekaz mógłby być bardziej subtelny, ale nie chciałam sobie robić kwasu i to na własnej imprezie urodzinowej.
- A Tobie języka w gębie zabrakło czy co?! -  Caroline skierowała się do tej dziewczyny przy czym uniosła ton. Jeremy był tak zmieszany że nie wiedział co zrobić.
- Masz jakiś problem blondyna?! - odpowiedziała jej.
- Nie no trzymajcie mnie bo zaraz zabije tą wywłokę! - Myślałam że wyjdę z siebie i stanę obok. Podeszłam do niej i dodałam - Wynoś się z tego domu, ale już!
Nie wiem co do za babsko. Nie znam jej. Pewnie Jeremy ją przyprowadził. Z nim to ja sobie porozmawiam, ale później. 
- Elena uspokój się. Ona jest ze mną. - starał się nas uspokoić, ale coś mu nie wyszło. - Claire, idź już. Porozmawiamy później. - powiedział do rudej.
No ładnie. Claire jej na imię. 
- Eleno, proszę nie mów Bonnie. Sam jej powiem, ale nie teraz. Okej ? - poprosił. W sumie był moim bratem. Kocham go ale mam ochotę go udusić. 
- Nie sądziłam że możesz być aż takim palantem. - podeszłam do niego i dodałam - Nie zwlekaj z tym długo. Bo jeśli ty tego nie zrobisz...
- Okej, rozumiem. Nawaliłem, ale... - nie dokończył bo mu przerwałam
- Milcz i zejdź mi z oczu. - wysyczałam przez zaciśnięte zęby.
                                                * * *
"Wszystko dobre co się szybko kończy." Dobry cytat. Po imprezie zawsze trzeba posprzątać. A kto posprząta jak nie ja ? No właśnie.. nikt. Damon się ulotnił, o Stefanie nie wspomnę. Caroline jest z Klausem a Bonnie z Jeremym. Tak, z Jeremym. Dałam mu czas. Rozumiem że jest trudno, ale im dłużej będzie zwlekał tym będzie gorzej. 
Ahh wszędzie pełno kubków i resztek jedzenia. Najgorsza robota zawsze idzie do mnie. 
Do pokoju wszedł Kol. Ciekawe co znowu chcę. Po ostatniej akcji jakoś nie uśmiecha mi się na jego widok. 
- Witam piękną panią. - Powitał mnie jak to na pierwotnego przystało. Co jak co ale cała jego rodzina została dobrze wychowana. - Imprezka jakaś była? bo chyba nie doszło zaproszenie.
- Może nie zasłużyłeś sobie na nie? - zapytałam. Głowa mnie tak bolała że nie chciałam wdawać się w żadne pogaduchy. - Moja impreza urodzinowa. - głośno westchnęłam.
- tak mi przykro... - spojrzał na mnie i ciemność.
                                                                        * * *
Kilka godzin później....
Kurka!!! Ten skurczybyk znów mi to zrobił. Znów skręcił mi kark. 
Obudziłam się przywiązana do krzesła. Po nadgarstkach mogłam stwierdzić jedno. Kol ukradł mi moją krew. Co prawda dziwnie to brzmi ale tak było. Dlaczego jestem tym cholernym sobowtórem!!! Rozerwałam supły które mocowały mnie do krzesła i wstałam. Miałam ochotę iść z tym do Damona, ale wiedziałam że Damon nie zostawił by tak tego. Poszedłby do niego i sam by oberwał, a co gorsza mógłby zginąć. Obok na stole były kwiaty. Bukiet niebieskich róż. Ahh uwielbiam je. Pewnie z wczoraj pomyślałam. Podeszłam bliżej. Był też liścik.
Wszystkiego Najlepszego, Eleno!
                          P.S Przepraszam, następnym razem będę delikatniejszy  :)                                        Kol
Ha! Bydlak miał czelność mi jeszcze kwiaty wysyłać. Mam je gdzieś. Znów potraktował mnie jak zabawkę! Jak rzecz którą można wykorzystać i porzucić. "Następnym razem będę delikatniejszy" ? Serio? Nie będzie następnego razu. Nie jestem aż tak naiwna. Miałam ochotę go udusić. Ba! nawet zabić. Jak on może być tak bezczelny. Muszę porozmawiać o tym ze Stefanem. Nie wiem co mam robić. Wiem że uszanuję moją decyzję i nie powie nic Damonowi.


__________________________________
I mamy 39 rozdział! Wow jak ten czas leci. 
Dawno mnie tu nie było, ale to przez moje lenistwo które doprowadziło mnie do wielu poprawek w szkole. Wena też mnie opuściła. Czasami pisałam jedno, dwa zdania. Czasami miałam tyle pomysłów ale czasu brakowało. W końcu jestem i mam nadzieje że pozostaniecie ze mną do końca opowiadania. 
Dziękuje wam serdecznie że nadal jesteście tutaj, czytacie i komentujecie oraz za to że licznik wybił ponad 26.5 tyś.!
Jak już tutaj jesteś zostaw po sobie ślad w postaci komentarza. Jeśli piszesz to sam pewnie dobrze wiesz jak komentarze potrafią motywować.
P.S. Wszystkim życzę udanych i niezapomnianych wakacji 2014!!!! :D

Obserwatorzy