:)

wtorek, 31 grudnia 2013

Rozdział XXXIV


Dzień powrotu do domu. Stefan, Elena i Bonnie wrócili do Mystic Falls. Damon nie czekał na ukochaną w domu. Musiał się porządnie napić zanim powie dziewczynie że być może będzie większym zabójcą niż on sam.
- Twoje zdrowie - Powiedział do Matta.
- Słyszałem ze Elena wróciła.- powiedział nalewając tequilę. Zerkając zauważył że Salvatore nie jest w dobrym nastroju. - To świetnie, prawda ?
- Nawet nie wiesz jak bardzo- odpowiedział sarkastycznym tonem.

Do baru weszła właśnie panna Gilbert w towarzystwie Josha. Widać że cieszyli się swoim towarzystwem. Było widać że Damonowi się to nie podoba tym bardziej że nie wiedział o tym że para się nie raz kontaktowała. Natychmiast do nich podszedł chwiejnym krokiem.
- No no... Pan zaczepniś. Cześć kochanie - zbliżył się do dziewczyny i chciał  namiętnie ją pocałować aby pokazać Courtowi kto tu rządzi ale Elena się odsunęła.
- Piłeś ? - zapytała z wyrzutem jakby to było coś nowego.
- Nie widzieliśmy się dwa miesiące a ty potrafisz tylko do powiedzieć ? - spojrzał na Josha. - Na ciebie już czas.
- Śmierdzisz gorzałą na kilometr.!
- To do zobaczenia, Eleno. - pożegnał się Court.
- Nie naprawdę nie musisz. Zjedz z nami lunch. - Uśmiechnęła się.
- Dzięki ale faktycznie na mnie już pora. Na razie - Josh z niesmakiem opuścił Grill.
- Co to miało znaczyć ?! - wyminęła Salvatore'a. - jesteś zazdrosny ?
- Musimy porozmawiać. 
                                                        ***
Kilka godzin później w domu Josha. 
- A ty co taki w skowronkach ? - zapytała siostra Courta.
- A co nie mogę ? - zaczerwienił się.
- Nie no możesz ale jak jeszcze wychodziłeś z domu miałeś doła. - Spojrzała na niego wzrokiem zabójcy. W końcu wymiękł.
- Spotkałem znajomą... 
- Znajomą? - nie dała za wygraną.



- Elenę. - wziął łyka kawy i zaczął przeglądać prasę.
- Wiedziałam. Kiedy randka ? 
- hahaha posprzątaj po sobie bo chyba się nieco nudzisz.
                                                               ***
Oczami Caroline.

Popołudnie spędzone z Klausem bardzo mnie zrelaksowało po wczorajszym spotkaniu. Jestem bardzo ciekawa jak Damon wytłumaczył Elenie całą sprawę z klątwą. Dużo o tym myślałam i zastanawiam się jak jej pomóc. Na pewno jest jakieś wyjście. Ona nie musi przechodzić tego co Monique. Usłyszałam jakiś trzask na dolę. 

Szybko wyskoczyłam z łóżka nie przejmując się tym że jestem w samej bieliźnie i zbiegłam na dół. Na dole zaskoczył mnie dobrze znany mężczyzna. Facet z klasą. 
- Elijah ? Co ty tu robisz ? - zapytałam zaskoczona. To mój dom. Co on tu robi i dlaczego wszedł bez zaproszenia.
- Szukam Klausa. Jest tu ? - zmierzył mnie od stóp do głów i lekko się uśmiechnął. 
- Jak widać nie. Daj mi chwilkę ubiorę się.
- Nie trzeba. - zatrzymał mnie w połowie drogi do pokoju. - Wpadłem na chwilę. Słyszałem o Elenie. Przykro mi.
- Mi też. Klaus coś wspominał że znałeś Monique. Może mógłbyś mi opowiedzieć co nie co.
- Uwierz mi. Ta kobieta nie jest warta uwagi. 
- Jest skoro historia się może powtórzyć.
- Monique zabiła móją przyjaciółkę, Dominiquę. Nie chcę mieć z nią nic do czynienia, Caroline.
- Proszę - zrobiłam słodkie oczy. Za dużo nie dały ale Elijah postanowił mi opowiedzieć historię z jego punktu widzenia.
                                                                ***
Oczami Eleny.

Nie chcę być potworem. Wystarczy że Damon w tym związku nim jest. Tak. To on jest seryjnym zabójcą. Wiem że mogę czuć sie przy nim bezpieczna ale dzisiaj ... wkurzył mnie i to na maksa. Nie wiem co się ze mną dzieje. Gdyby nie byłoby tam Josha prawdopodobnie rzuciłabym się na własnego chłopaka. Skąd we mnie tyle złości ? Dlaczego ja ? W sumie. Sama jestem sobie winna. Zabiłam człowieka i powinnam ponieść tego konsekwencje ale raczej myślałam o ugodzie z mamą Caroline a nie stanie się potworem. Chyba muszę się napić. To mi pomoże. 
Założyłam kieckę którą dostałam od Caroline na prezent urodzinowy, włosy podkręciłam la' Katherine i ruszyłam. Wzięłam taksówkę bo od ostatniego incydentu wolę nie wsiadać w samochód.
Dzisiaj akurat było otwarcie nowego klubu. Postanowiłam się tam udać. Wypiłam mnóstwo alkoholu co sprawiło że wielu facetów do mnie uderzało. Gdyby nie fakt że jestem z Damonem może i by mnie  się to spodobało. Jeden był całkiem słodki bo nie ględził ciągle że muszę uważać na swoje emocje. Bawiłam się. Należało mi się. Musiałam jakoś odreagować. Weszłam na bar i zaczęłam tańczyć do Neon lights - Demi Lovato. Niestety pozbijałam kilka dość drogich alkoholi co sprawiło że napakowane koksy co stały na bramce musiały mnie 'usunąć' z imprezy co wcale mi się nie podobało. Protestowałam, byłam twarda aż w końcu użyli sił a ja broniłam się jak tylko potrafiłam. Kopałam tu i tam. Jak przyłożyłam temu wyższemu do krew zaczęła mu lecieć z nosa. Krzyczał coś o złamanym nosie ale kto by go słuchał. Drugi też taki co to nie on. Wyglądał jakby trzymał dwa telewizory pod pachą. Też rzucił się. Pamiętam jak Alarick mnie szkolił. Jaki ubaw hahahah pobiłam ich na tyle że obaj poskładani leżeli na środku parkietu. Kiedy już następni chcieli się rzucić po prostu wybiegłam. Na moje nieszczęście w drodze do domu spotkałam Kola. Bałam się że coś mi zrobi i nie myliłam się. Moim ostatnim obrazem jaki zobaczyłam był Kol i kawałek metalowego pręta. Reszta to ciemność.


I Jest następny :) :D Jest o wiele łagodniejszy niż  chciałam ale postaram się to nadrobić w następnych rozdziałach pokazując tą ciemną stronę jednej z głównych bohaterek.
W ten nowy rok życzę wam spełnienia marzeń. Zdrowia, uśmiechu, mnóstwo weny aby was nie opuszczała i tego aby nas było więcej. Dziękuje wam za ten wspaniały rok. :) 
+ Jak już jesteś to zostaw swoją opinię. Chciałabym wiedzieć ile osób regularnie czyta moje wypociny  ;) 
Pozdrawiam. ;**

czwartek, 26 grudnia 2013

Rozdział XXXIII

Oczami Eleny:

Jadę. Nie wiem sama dokąd. Byle przed siebie. Bonnie była zmęczona więc postanowiłam ją zmienić. Jest może 2 godzina w nocy. Uliczki puste. Mgła. Już od kilku tygodni wraz z byłym i przyjaciółką uciekamy od Katherine ... a może od Alice ? W każdym razie za jedną z nich. Byliśmy w Dani, Anglii , Pittsburghu a teraz przekraczamy granicę rosyjską. Damon dzwonił dziś tylko raz powiedzieć że Jeremy zrobił imprezę w domu. Przez ten wyjazd oddaliliśmy się od siebie. Dosłownie i w przenośni. Chciałabym znów być przy nim.
                                             ***
Zamyślona brunetka w ostatniej chwili zaczęła hamować. Coś 'nagle' pojawiło się przed jej oczyma. Była pewna że to zwierzę ale na wszelki wypadek wraz z Bonnie wysiadły sprawdzić. Na asfalcie leżał mężczyzna w średnim wieku. Krew wydobywająca się z jego głowy płynęła tak szybko że obie panie myślały o najgorszym.
- O mój boże! Co ja zrobiłam ? - Elena przetarła czoło i natychmiast nachyliła się nad ofiarą w poszukiwaniu pulsu. - Bonnie! On nie żyje!
Z samochodu w wampirzej szybkości wybiegł Stefan. To nie był dla niego rzadki widok aczkolwiek żal mu było tego człowieka. Wampir nie słyszał bicia serca.
- Wsiadajcie do samochodu. Zajmę się tym! - powiedział
- Nie ma mowy - Elena była cała we łzach. Zabiła człowieka.
- Elena nie pomożesz mu. Choć musisz się uspokoić. - zaproponowała przyjaciółka
                                            ***
Gdy tylko Stefan "sprzątnął" od razu zadzwonił do brata poinformować go o zaistniałej sytuacji.
- Damon ona potrzebuje czasu. Właśnie się położyła. Wątpię że zechcę z tobą o tym rozmawiać.
- Masz rację. Ale jak tylko się obudzi niech zadzwoni. Umieram z tęsknoty.
                                             ***
Ranek. Przyjaciele nadal śpią w motelu w którym dzień wcześniej się zameldowali. Stefan jako pierwszy obudził się. Nie dlatego że cierpi na bezsenność ale dlatego że poczuł świeżą krew. Z pokoju dziewczyn wiły się ślady krwi. Na poręczy, ścianach czy schodach również. Salvatore się przestraszył i natychmiast 'wleciał' do pokoju dziewczyn.  Elena cała umazana krwią śpi w łóżku natomiast niczego nieświadoma Bonnie brała prysznic.
- Eleno, obudź się. - zawołał przerażony. Ta jak gdyby nigdy nic podniosła głowę i powiedziała
- Serio ? jest 6 rano Stefan. Daj nam jeszcze godzinkę okej.
- Nic ci nie jest ? Dobrze się czujesz . - Podszedł zatroskany.
- Tak. Nawet bardzo. Zapomniałam już o tym wczorajszym ... no wiesz.
- Spójrz! - wskazał na lustro a ta wstała się w nim obejrzeć.
Włosy posklejane krwią, sine dłonie i krew na bluzce. To wystarczało. Jednak oboje zadawali sobie pytanie dlaczego jest ona cała we krwi. Dlaczego nic nie pamięta jakoby coś miało się wydarzyć.
- Eleno pijesz werbenę ? - zapytał
- Tak, nawet mam ją w wisiorku. 
- To dlaczego nic nie pamiętasz ?
- Też chciałabym się dowiedzieć.
 Kiedy mulatka wyszła z pod prysznica również podeszła do Gilbert i sprawdzała czy wszystko z nią okej ale gdy tylko ją dotknęła .. poczuła śmierć. Nie jak u wampira czy wilkołaka ale to nie było to co zawsze czuła przy niej.
Elena była w szoku. To co się stało było nie do wyjaśnienia ... ale jednak było prawdziwe. Pierwszym skojarzeniem Stefana były żarty Katherine. Ale gdyby ona ich znalazła nie bawiłaby się w gierki tylko by ją porwała. Trójca postanowiła wracać do Mystic Falls. Mieli dalej uciekać ale to co się stało jest zbyt dziwne więc musieli popytać nadprzyrodzonych znajomych o zaistniałą sytuację.
                                           ***
Kilka godzin później w  Grillu. Caroline i Klaus spotkali się z Damonem i Jeremym w sprawie Eleny. Ci również nie dowierzali.Byli pewni tylko tego że teraz muszą szczególnie uważać. Do baru weszła Alice. Tętno młodego Gilberta gwałtownie przyspieszyło a dłonie Caroline mocno ścisnęły Klausa za ramię.
- Witaj piękna - Przywitał się Damon
- Ta Ta . Jak tam nasza słodziutka Elena ? Już użala się nad sobą ? A może wpadła w wir zabijania ? - uśmiechnęła się i usiadła tuż koło Klausa.
- To twoja sprawka ! - Damon wstał i chwycił Alice za gardło.
- Damon! Nie publicznie - szepnęła Caroline.
- Moja ? To tylko geny mój drogi. Na szczęście mnie i Katherine to ominęło. A propo widzieliście ją ? Chcę złożyć mamuśce życzenia świąteczne.
- Geny?! Co ty do cholery mówisz! - uderzył pięścią w stół.
- Klątwa ..... - powiedziała pierwotna hybryda.
- Jedyny kto cokolwiek kuma. Z resztą po co ja wam to mówię. Jestem ta zła.
- Jaka klątwa ?! - kontynuował Salvatore.
- To tylko pogłoski... ale teraz... sam  nie wiem - mówił niepewnie
- Kochanie jeżeli coś wiesz to powiedz! - naciskała Forbes.
- Mów albo wbiję ci ten świecznik w brzuch.!
Pierwotny nie przestraszył się ale widział że im prędzej im to powie tym lepiej. Za wszelką cenę chciał tego uniknąć. To dlatego zawarł umowę z Alice. Miał poświęcić Elenę. Miała umrzeć. Klaus zawsze martwi się o siebie dlatego musiał 'usunąć' zagrożenie. 
                                          ***
Marsylia 1367 r.
Lato. Piękny a zarazem ciepły poranek. Słońce już wstało a mężczyźni opuszczali swoje żony i dzieci aby udać się do pracy. Dzień wcześniej w lesie miał miejsce sabat czarownic które zjechały się z każdego zakątka świata. Ich potężna moc spowodowała wielką wichurę, chmury oraz burzę z piorunami. Taki sabat ma miejsce raz do roku w innym miejscu. Nic nie byłoby w tym dziwnego gdyby nie fakt że rytuał nie dobiegł końca a same wiedźmy nie dały znaku życia. Dobra przyjaciółka pierwotnego wampira, Dominique również tam była więc zaniepokojony Elijah udał się w te magiczne miejsce. Obawiał się najgorszego ale wiedział że sam nie da rady więc wraz z nim do lasu udał się Finn. Nie mylił się ani trochę. Gdy już byli na miejscu zobaczyli ciała kilkudziesięciu czarownic. Zostały brutalnie zamordowane. Jedno było pewne  był to wampir natomiast Elijah wiedział dokładnie kim jest sprawca. Była to Monique. 27-letnia matka 2 dzieci. Pochodziła z zamężnej rodziny. Kiedy po raz 3 zaszła w ciąże z obcym mężczyzną, Monique postanowiła od razu po urodzeniu porzucić dziecko. W związku z tym iż jej mąż Phillipe umarł nie mogła pozwolić sobie na dziecko. Byłoby to hańbą dla rodziny i przyjaciół. Gdy kobieta urodziła syna tuż po porodzie udusiła go przykładając mu poduszkę do twarzy. Chłopczyk zginął z powodu uduszenia. Życie Monique skomplikowało się bardziej niż myślała. Stała się agresywna, biła swoje dzieci a nawet posunęła się do spoliczkowania własnej matki. Gdy została zaatakowana na ulicy znów to zrobiła. Zabiła człowieka. I tak się zaczęło. Dominique pomagała jej opanować gniew ale bezskutecznie. Nad morderczynią wisiała klątwa którą przerwać można jedynie przez własną śmierć. Wszystko dlatego że w żyłach Monique płyneła czysta sobowtórza krew. Do Marsylii wprowadziła się rodzina pierwotnych wampirów, Mikaelsonowie.  Monique zakochała się ze wzajemnością w Kolu. Najmłodszy z rodzeństwa zauroczony urodą pięknej wdowy powiedział jej wszystko o nadprzyrodzonych istotach regularnie karmiąc ją swoją krwią. Ta wykorzystując sytuację wbiła sobie nóż w pierś i powróciła do świata żywych jako wampir. Jednak klątwa nie została przerwana a Monique stała się silniejsza niż nie jeden wampir a przede wszystkim  groźniejsza. W swojej 'karierze' wymordowała około 10 tysięcy osób.  Jej narodzenie było jedną z najgorszych rzeczy jakie mogły przytrafić się światu w XIV wieku.
                                                ***  
- To straszne. Elena nie jest taka. Ona nie .... nie mieści mnie się to w głowie. Musimy jej to jakoś wytłumaczyć- powiedziała Caroline.
- Nie możemy.. załamie się - Odpowiedział Damon
- musimy Damon ! Ma prawo wiedzieć co się dzieje. - nalegała blondynka
- I co jej powiemy ?! że z dnia na dzień staję się seryjnym zabójcą ?! - zirytował się Salvatore.
- Nie wiadomo jak będzie z Eleną.- wtrącił się Klaus. - być może to tylko nasza histeria.
- Być może... Dzwonie do Stefana a wy pilnujcie naszej ślicznotki. - wskazał na Alice i wyszedł z Grillu aby zadzwonić do swojego brata.





Kochani jestem :D Wróciłam do was. Mam nadzieje że zawieszenie się nie powtórzy. Starałam się jak najszybciej wstawić ten rozdział. Wstawiłam retrospekcje ... wow ale jak mi wyszło... hm jestem ciekawa co wy o tym sądzicie. Mam nadzieje że nie wyszłam z wprawy :c
Wam życzę Wesołych Świąt oraz Szczęśliwego nowego roku :)
Dziękuje że jest nas 14 tysięcy oraz o to że regularnie mnie odwiedzaliście ( i nominowaliście do LA ) jestem bardzo szczęśliwa że ktoś czyta moje wypociny :) To do następnego !
Pozdrawiam. 

Obserwatorzy