Witajcie! Jak widac w tytule, wracam! Jestem w trakcie pisania kolejnego rozdzialu, trzymajcie za mnie kciuki kochani!!! <3
Mystic Falls kraina marzeń
Wszystko może się zdarzyć ....
:)
niedziela, 20 września 2015
niedziela, 12 października 2014
Rozdział XXXXIII
Mystic Falls.
Późne popołudnie. Jak na tą porę roku, jest dość ciepło. Granicę miasta kilkadziesiąt minut temu przekroczyły dwie wampirzyce, Margaret i Alice. Kierują się ku nowej posiadłości Kola Mikaelsona. Nie jest to pałać ale dość duży domek. Pierwotny jeszcze nie skończył pokoju, który szykował dla Tatii.
Tatia Petrova to pierwotna lub jedna z pierwszych sobowtórów, choć ta pierwsza teoria jest bardziej prawdopodobna. Ponad tysiąc lat temu, jak jeszcze pierwotni byli zwykłymi śmiertelnikami, Klaus zakochał się w pięknej, długowłosej dziewicy imieniem Tatia. Do dzisiejszego dnia hybryda nie wie iż jego młodszy brat również darzy piękną dziewczynę uczuciem. Śmierć Petrovej była wielkim ciosem dla obu z braci, tylko to własnie Kol nie przestał szukać rozwiązania, a raczej sposobu by przywrócić ją do świata żywych. Prawda jest taka, że przez ten cały czas nie potrafił pokochać innej kobiety.
Oczami Kola:
Właśnie zrobiłem się głodny. Cały dzień nic nie jadłem. Chyba muszę wybrać się na miasto, coś przekąsić, szczególnie iż dzisiaj piątek, a w centrum aż roi się od pijanych nastolatków. Tacy są najlepsi. Świerza, młoda krew. Na samą myśl o tym zrobiłem się jeszcze bardziej głodny niż wcześniej. Podszedłem do lodówki i wyciągnąłem woreczek z krwią i nalałem do kubka.
-Mi też nalej. Konam z głodu, kochanie. - odwróciłem się. Dobrze znałem ten głos. To moja "ukochana" Alice. Głupiutka myśli że niczego się nie domyślam. Choć przyznam że taki układ mi całkowicie pasuje. Założę się że ona też nie darzy mnie miłością. Oboje okazujemy sobie uczucie którego tak na prawdę do siebie nie czujemy. Ja chce by wskrzesiła Tatię, a ona chce bym pomógł jej zabić Katherine. Wiem że nie tylko to jest jej celem. Za wszelką cenę będzie próbować zbliżyć się do mojej rodziny by przejąć księgę mojej matki. Wraz z Alice przyjechała Monique. Twarda z niej sztuka. Zgrywa bardzo uczuciową i w głębi serca pewnie taka jest. Nie zdaje sobie tylko sprawy że wiem o niej więcej niż Alice. Ta cała klątwa? Pfff to ściema. Pamiętam jak Tatia mi o niej opowiadała. Wszyscy się bali że w końcu kogoś to dotknie, ale ona przekonywała mnie że nie mam się czego bać. To wszystko tylko bajka. I mimo iż fakty mówiły jedno, to ufałem jej jak cholera. Klaus i Salvatorowie drżą z przerażenia że w końcu biedna Elenka wpadnie w szał zabijania. Jest to możliwe, ale Monique a Elena to całkiem inna bajka. Margaret potrafiłaby wyrżnąć całe miasto bez śladu sumienia, Elena za to już dawno albo by wyłączyła człowieczeństwo, albo poszłaby krótszą drogą. Jaką? Zabiłaby się.
-Witajcie. - przywitałem się. Jednego nie można im odmówić. Urody. Obie są cholernie seksowne. Nachyliłem się po kolejne 2 woreczki z krwią i nalałem kolejno do dwóch kubków.
- No, no. Pięknie się urządziłeś, kochanie. - podeszła do mnie Alice i cmoknęła mnie w usta. - Ale i tak myślę że przyda się tu kobieca ręka.
Późne popołudnie. Jak na tą porę roku, jest dość ciepło. Granicę miasta kilkadziesiąt minut temu przekroczyły dwie wampirzyce, Margaret i Alice. Kierują się ku nowej posiadłości Kola Mikaelsona. Nie jest to pałać ale dość duży domek. Pierwotny jeszcze nie skończył pokoju, który szykował dla Tatii.
Tatia Petrova to pierwotna lub jedna z pierwszych sobowtórów, choć ta pierwsza teoria jest bardziej prawdopodobna. Ponad tysiąc lat temu, jak jeszcze pierwotni byli zwykłymi śmiertelnikami, Klaus zakochał się w pięknej, długowłosej dziewicy imieniem Tatia. Do dzisiejszego dnia hybryda nie wie iż jego młodszy brat również darzy piękną dziewczynę uczuciem. Śmierć Petrovej była wielkim ciosem dla obu z braci, tylko to własnie Kol nie przestał szukać rozwiązania, a raczej sposobu by przywrócić ją do świata żywych. Prawda jest taka, że przez ten cały czas nie potrafił pokochać innej kobiety.
Oczami Kola:
Właśnie zrobiłem się głodny. Cały dzień nic nie jadłem. Chyba muszę wybrać się na miasto, coś przekąsić, szczególnie iż dzisiaj piątek, a w centrum aż roi się od pijanych nastolatków. Tacy są najlepsi. Świerza, młoda krew. Na samą myśl o tym zrobiłem się jeszcze bardziej głodny niż wcześniej. Podszedłem do lodówki i wyciągnąłem woreczek z krwią i nalałem do kubka.
-Mi też nalej. Konam z głodu, kochanie. - odwróciłem się. Dobrze znałem ten głos. To moja "ukochana" Alice. Głupiutka myśli że niczego się nie domyślam. Choć przyznam że taki układ mi całkowicie pasuje. Założę się że ona też nie darzy mnie miłością. Oboje okazujemy sobie uczucie którego tak na prawdę do siebie nie czujemy. Ja chce by wskrzesiła Tatię, a ona chce bym pomógł jej zabić Katherine. Wiem że nie tylko to jest jej celem. Za wszelką cenę będzie próbować zbliżyć się do mojej rodziny by przejąć księgę mojej matki. Wraz z Alice przyjechała Monique. Twarda z niej sztuka. Zgrywa bardzo uczuciową i w głębi serca pewnie taka jest. Nie zdaje sobie tylko sprawy że wiem o niej więcej niż Alice. Ta cała klątwa? Pfff to ściema. Pamiętam jak Tatia mi o niej opowiadała. Wszyscy się bali że w końcu kogoś to dotknie, ale ona przekonywała mnie że nie mam się czego bać. To wszystko tylko bajka. I mimo iż fakty mówiły jedno, to ufałem jej jak cholera. Klaus i Salvatorowie drżą z przerażenia że w końcu biedna Elenka wpadnie w szał zabijania. Jest to możliwe, ale Monique a Elena to całkiem inna bajka. Margaret potrafiłaby wyrżnąć całe miasto bez śladu sumienia, Elena za to już dawno albo by wyłączyła człowieczeństwo, albo poszłaby krótszą drogą. Jaką? Zabiłaby się.
-Witajcie. - przywitałem się. Jednego nie można im odmówić. Urody. Obie są cholernie seksowne. Nachyliłem się po kolejne 2 woreczki z krwią i nalałem kolejno do dwóch kubków.
- No, no. Pięknie się urządziłeś, kochanie. - podeszła do mnie Alice i cmoknęła mnie w usta. - Ale i tak myślę że przyda się tu kobieca ręka.
* * *
Usiedliśmy wszyscy do stołu. Nie spodziewałem ich się tak prędko. Pytałem co było powodem ich nagłego powrotu, ale dopiero po długiej rozmowie zrozumiałem.
- Czyli szukacie Bennett? - zapytałem, wcale nie zdziwiony.
- Tak. Wiemy że niejaka Bonnie tu mieszka. - spojrzałem na nie i zmarszczyłem brwi. - gdzie? - kontynuowała.
- Co gdzie? - nie wiedziałem o co chodzi.
- Kochanie mnie nie oszukasz. Chcę adres. I nie wmawiaj mi że go nie znasz.
- Znam, znam, ale ona i tak wyjechała. - wziąłem łyka krwi.
- Bo pojechała z blondyną i biednym sobowtórem do Nowego Jorku na koncert, złotko.
- Jeszcze lepiej- uśmiechnęła się
-Bez Salvatorów pójdzie dość szybko. Monique, szykuj się na podbój New York City! - dodała.
* * *
New York.
Już po koncercie. A jak wiadomo, zawsze po takich imprezach są afterparty. Do dziewczyn dołączyła również Rebekah której nikt się nie spodziewał.
- Nigdy nie sądziłam że mogłabym tak się dobrze z wami bawić. Było świetnie.- powiedziała, idąc pewnym krokiem po ulicach Nowego Jorku.
Na koncert założyła białą sukienkę przed kolano z dużym dekoltem, pudrowe szpilki oraz torebkę tego samego koloru.
- Z nami zawsze i wszędzie jest świetnie. Polecamy się na przyszłość. - powiedziała Caroline.
- Właśnie, a gdzie ten klub? - Elena skierowała pytanie do Rebeki.
- Jesteśmy na miejscu, dziewczyny. - Stanęła przed wielkim budynkiem z szyldem "Mohito". - Byłam tu kilka razy. Fajna muzyka, dużo przystojniaków i świetne jedzenie, jeśli wiecie co mam na myśli. - puściła oczko do dziewczyn. Każda z nich się uśmiechnęła prócz Bonnie której nie uśmiechało się na myśli krwi.
* * *
New York w tym samym czasie...
Miranda i Alice doleciały najbliższym samolotem do NYC. Mają szanse i nie mogą jej zmarnować. Podczas gdy czarownica która jest dłużna Alice przysługę będzie odprawiać rytuał wskrzeszenia, ta musi nie tylko połączyć krew Eleny i Katherine ale musi połączyć czarownice z Bonnie by ta mogła czerpać z niej moc. Nie od dziś wiadomo że czarownice z rodziny Bennettów są najpotężniejsze. A Gilbert i Bonnie w jednym miejscu to idealna okazja. Alice właśnie rzuca zaklęcie lokalizujące dziewczyny. Wszystko wskazuję na klub "Mohito". To właśnie tam udają się wampirzyce.
* * *
Elena i Rebekah wykorzystując sytuację iż reszta towarzystwa ulotniła się do baru, zaczęły karmić się w klubie. Gilbert jest pewna że przyjaciółkom by się to nie spodobało dlatego nie zmarnuje okazji by napić się świeżej krwi. Elena podeszła do blondynki w krótkich włosach. Zahipnotyzowała ją i wbiła się śnieżnobiałymi kłami w jej szyję. Po chwili pierwotna dołączyła do niej.
Przed barem dziewczyny zamawiają drinki.
- Proszę, zamów nam po Cosmopolitanie, idę poprawić sobie make up. - powiedziała Caroline i powędrowała w poszukiwaniu toalety. Kiedy już znalazła, od razu wzięła w dłoń maskarę i zaczęła starannie przeczesywać rzęsy.
- Sukienka Ci się odpina. - powiedziała nieznajoma dla wampirzycy dziewczyna która również stała przed lustrem.
- O, dzięki. Nie zauważyłam. Mogłabyś? - poprosiła z delikatnym uśmiechem an twarzy. Oczywiście nie miała odpiętej sukienki, ale Caroline nawet tego nie zauważyła. Dziewczyna podeszła i... skręciła kark Forbes.
Rebekah wraz z Eleną po "posiłku" wróciły do baru. Niestety zastały tam tylko Bonnie.
- Gdzie jest Caroline? - zapytała Gilbert.
- W łazience. Wiesz jaka jest Caroline, musi wyglądać perfekcyjnie. - zaśmiała się Bennett.
- Hej, zatańczymy? - podszedł do nich wysoki brunet w okularach z dwudniowym zaroście. Wyglądał bardzo męsko. Pytanie zaś skierował do Rebeki.
- Ale ja jestem... - nie zdążyła dokończyć, ponieważ mężczyzna dokończył za nią.
- zajęta? Nic nie szkodzi, każdy tu kogoś ma. A to tylko taniec, nie daj się prosić. - spojrzał głęboko w jej niebieskie oczy. Miał coś w sobie czarującego. Mimo zgody, Rebekah ani na chwilę nie zapomniała o tym że jest mężatka.
- To zostałyśmy same. - Odparła Bonnie. - Chyba też pójdę do łazienki, za dużo drinków. Zresztą sprawdzę co z Caroline. - wzięła ostatni łyk i weszła wgłąb tłumu ludzi.
W tym czasie Elena zauważyła znaną jej postać. Nie miała wątpliwości kim ona jest. Była pewna że to nie przypadek więc chwyciła torebkę i poszła w kierunku Bonnie. Jest wampirzycą, jest pewna siebie, ale u boku Bonnie i Caroline jest pewna że nic jej nie grozi.
Skierowała się do pomieszczenia do którego drzwi właśnie otworzyła jej przyjaciółka, Bonnie.
- Bonnie, gdzie jest Caroline? - zapytała nerwowo.
- Nie wiem i szczerze mówiąc nie podoba mi się to. - odpowiedziała nie mniej nerwowo.
- Musimy poszukać dziewczyny i się stąd zmywać. Widziałam córkę Katherine. Jestem pewna iż to nie przypadek że jest w tym samym klubie co my.
Już miały kierować się do wyjścia z owej toalety ale ktoś zagrodził im wyjście. Były to trzy kobiety przed trzydziestką, a za nimi była Alice. Wampirzyce rzuciły się na Elenę i skręciły jej kark, a Alice zajęła się Bonnie. Wszyscy wiemy że Bonnie jest tą silniejszą. Ale szybkość jaką posiada Alice wyeliminowała Bonnie z gry. Córka Katherine przyłożyła do ust Bennett zioła które momentalnie sprawiły iż czarownica zasnęła i usunęła się na ziemie.
Kilka godzin później. Mystic Falls.
- Eleno, dlaczego nie odbierasz telefonu?! - Damon wręcz krzyczał do słuchawki. Rozumiał że jest tam czwórka mądrych kobiet, które sobie poradzą, ale nie rozumiał dlaczego żadna z nich ani nie odbiera, ani nie daje znaku życia. To jedyne go martwiło. Chwycił za butelkę z jego ulubionym trunkiem i pociągnął prosto z butelki bursztynowy płyn. Bourbon przechodził przez gardło Damona jak jedwab. Wypił dzisiaj już dwie takie butelki i czuł że ta będzie tą ostatnią. Szczególnie że tak źle piło mu się w samotności.
- Źle wyglądasz... - cichy, smutny głos odezwał się. Był jak echo w tych czterech pustych ścianach. Damon dobrze znał ten głos. Był jedną z niewielu rzeczy których mu tak bardzo brakowało, ale bał się przyznać. Nie mógł uwierzyć w to co słyszy. Czy to prawdziwe? nie był pewnie. Obrócił się. Tego widoku nie zapomni do końca życia...
__________________________________________
No to jest 43 rozdział.
Jest was ponad 33 tysiące co mnie bardzo cieszy.
Jak widzicie rozdział jest o wiele dłuższy.
Oczywiście nie zakańczam jeszcze tej historii.
Mam nadzieję że jeszcze będziecie nadal czytać, oceniać, komentować.
Napiszcie co sądzicie o NN!
Jak myślicie, kto odwiedził Damona?
A może to tylko halucynacje?
Pozdrawiam serdecznie!
środa, 27 sierpnia 2014
Rozdział XXXXII
Oczami Klausa:
Zamarłem. Byłem w szoku, ale wiedziałem że to wszystko jest możliwe. Być może Tatia wróci do świata żywych. Po tylu latach znów ją zobaczę. Mimo iż bardzo kocham Caroline, na wiadomość o powrocie mojej dawnej miłości z przed tysiąca lat zrobiło mi się ciepło.
Jeszcze przez chwile rozmawiałem z Kolem i wróciłem do domu. Caroline niedługo wraca ze szkoły. Chcę ją zobaczyć zanim wyjedzie do Nowego Jorku.
* * *
Oczami Eleny:
Wróciłam do domu. W końcu! Padam z nóg. Stwierdzam że koturny nie były dobrym rozwiązaniem, tym bardziej że wracałam ze szkoły pieszo. Teraz tylko kąpiel, szykowanko i mogę ruszać w drogę. Zdjęłam buty i weszłam do salonu. Na kanapie siedział Jeremy wraz z Joshem! Co on tu to diabła robił?! Byłam w szoku. Chłopaki chyba mnie nie zauważyli bo cały czas grali i nawet nie zwrócili na mnie uwagi.
- Nie wiedziałam że się znacie.. - Chrząknęłam i powiedziałam.
- Elena! Cześć.... co ty tu robisz?! - zapytał zdezorientowany Jeremy.
- Mieszkam! - przewróciłam oczami. - miło cię widzieć Josh - uśmiechnęłam się.
- Hej ciebie również, El. - El? serio? co to za skrót?! Moje pełne imię to Elena. - chyba się zasiedziałem, pójdę już. - dodał zmieszany moją miną.
- Nie, nie musisz. - spojrzałam na Jera. - Może się czegoś napijesz? - zapytałam z grzeczności.
- Nie, dziękuje, ale może pójdziemy kiedyś na drinka, jeśli masz ochotę. - uśmiechnął się szeroko. Uwielbiam jak to robił. Ma taki piękny uśmiech, a jego dołeczki..... ahhh cud, miód, malina.
- Eleno, przypomnij mi o której masz samolot? - podszedł do nas mój brat. Widać było że chce mnie spławić. Odwróciłam wzrok z Josha na Jera.
- Właśnie. Samolot. Tak. Zapomniałam - klepnęłam się delikatnie w czoło. Chyba wyglądało to dziwnie bo Court spojrzał na mnie jak na wariatkę.
- Wyjeżdżasz?
- Tak. Dzisiaj jest koncert Ellie w NY, a dostałam w prezencie bilety, więc szkoda by było nie skorzystać. - usłyszałam dźwięk wydostający się z mojej kieszeni. Esemes... tylko tak nie wypada czytać w towarzystwie. - to ja będę już lecieć na górę. Cześć - skierowałam się w kierunki schodów które prowadziły na piętro naszego domu.
- Spóźnione wszystkiego najlepszego, Eleno. Odezwij się jak będziesz miała czas.
- Dzięki. - odwróciłam się, uśmiechnęłam się delikatnie, wręcz niezauważalnie i pobiegłam do łazienki.
* * *
-Klaus! - do pensjonatu Mikaelsonów wparowała Caroline. - Klaus! - krzyczy cały czas, ale pierwotnego nigdzie nie widziała. Już chciała zejść do pracowni, ale usłyszała wibrujący telefon pierwotnego. Zauważyła jego telefon na stole co było dla niej co najmniej dziwne, bo Nik rzadko spuszcza z oczu swojego smartphone'a. Spojrzała na ekran. Wyświetlone były esemesy hybrydy i jego brata. Nie lubiła grzebać w czyiś telefonach, ale ciekawość wzięła górę i przeczytała kilka.
Od: Kol
Oj nie dąsaj się tak braciszku. Jeszcze kilka dni i znowu ją zobaczysz.
Od: Kol
Po powrocie możemy się umówić na podwójną randkę, tylko nie bierz blondi ze sobą.
Od: Kol
Pamiętasz ją jeszcze? bo ja bardzo dobrze.
- O kim on mówi do cholery? - zapytała sama siebie. - Klaus! - krzyknęła znowu.
- Kochanie, maluje. Coś się stało? - zapytał z troską, i podszedł bliżej blondynki by ją ucałować, ale ta się odsunęła.
- Dostałeś esemesa - oddała mu telefon.
- O dzięki. - pocałował ją w policzek, tym razem się nie odsunęła. - wszędzie go szukałem.
- Nie przeczytasz? - zapytała, sztucznie się uśmiechając.
- E tam. To nic ważnego. Muszę się Tobą nacieszyć zanim wyjedziesz.- chwycił ją mocno w talii i przyciągnął do siebie.
- Dobra, bez owijania w bawełnę. O jakiej kobiecie mówi Kol?
- Nie rozumiem. - Był zaskoczony. Po chwili do niego dotarło. - Czytasz moje wiadomości?! - zapytał z wyrzutem.
- Nie. To znaczy wyskoczyło mi tylko i.... - nie dokończyła bo jej przerwał
- Myślałem że sobie ufamy i nie musimy się kontrolować... - rzekł rozczarowany.
- Bo tak jest. - odpowiedziała mu. - po prostu powiedz mi kim ona jest, bo nie zasnę dziś, okej? - poprosiła. Ten zamilkł. - Zdradzasz mnie, tak? Jest chociaż ładna? - założyła ręce na piersi.
- Zwariowałaś! - oburzył się. - Nigdy bym cię nie skrzywdził.
- Unikasz odpowiedzi, Klaus! - skarciła go wzrokiem.
- Nie mogę ci powiedzieć, kochanie. Zrozum.
- Nie! To ty zrozum że w naszym związku szczerość to podstawa. Nie chcę żadnych tajemnic. Więc albo powiesz mi teraz o co do cholery chodzi, albo możesz mnie przez kilka następnych dni nie zobaczyć! - Tak. Zaszantażowała go, ale wiedziała co robi. Potrafiła grać na uczuciach, a Klausa znała na tyle dobrze by wiedzieć że w końcu pęknie i powie jej. W końcu dla niej zrobi wszystko. Była strasznie zazdrosna.
Po kilku minutach Klaus przemówił.
- Chodzi o Tatię... moją.... em - nie wiedział jak to ująć.- pierwszą miłość.... pierwszą Petrovę.
Wampirzyca stała i nie wiedziała co powiedzieć. Kipiała z zazdrości.
- I? Może powiesz mi coś więcej na jej temat. Z chęcią posłucham. - powiedziała z sarkazmem
Oczami Klausa:
Spojrzałem Caroline prosto w oczy i widziałem że była bardzo dotknięta tym incydentem. Niestety musiałem jej powiedzieć. Ta tajemnica mogła całkowicie zrujnować mój związek z Forbes, a tego bym nie chciał.
- Tatia.. była piękna. Równie piękna jak ty, skarbie. Miała długie aż do kostek brązowe włosy. Uważam że to atut u kobiety. Pamiętam jak dobrze o nie dbała. Zawsze były starannie uczesane w warkocz który zawsze opadał jej na prawe ramie. Pamiętam jak lśniły w blasku księżycach jej oczy. Za dnia były zielone, pod słońcem bursztynowe a w nocy czekoladowe. To te lubiłem najbardziej. Może dlatego że w większości spotykaliśmy się w nocy, w opuszczonej chatce w lesie. Pamiętam jak bała się kiedy pierwszy raz ją tam zaprowadziłem. W sumie ja sam się bałem. To były piękne czasy. Mimo że ani trochę nie tęsknie za byciem człowiekiem to te wspomnienia jako jedyne zapisane są w mojej pamięci jako uwielbiane. Wszystko było idealne. Pamiętam jak feralnego dnia odziany w najlepsze szaty, poszedłem do sąsiednej wioski w której mieszkała, by oświadczyć się jej. - uśmiechnąłem się sam do siebie, a Caroline tylko patrzała na mnie z ciekawością. - Kupienie pierścionka byłoby dla mnie bardzo kosztowne. Mimo iż nasza rodzina była jedną z najbardziej zamężnych, to i tak nie było mnie na niego stać. Postanowiłem sam go zrobić i udało mi się. Wykułem ze stali jak najlepiej potrafię. Pomógł mi w tym Elijah. Był piękny. Oczywiście umywa się do dzisiejszych pierścionków, ale on był wyjątkowy. Robiłem go z miłości dla niej. Poszedłem do domku w którym mieliśmy się spotkać, ale jej nie było. Czekałem aż do rana. Nie zjawiła się. Byłem bardzo zmęczony, więc wróciłem. Wtedy... w ten dzień matka przemieniła nas w wampiry. Musieliśmy wypić krew Petrovej i zginąć. Nikt tylko nie spodziewał się że będziemy pić krew Tatii. Mój Ojciec zabił ją z zimną krwią, tylko po to by przemienić nas w potwory. - czułem że w moich oczach gromadzą się łzy, ale nie mogłem pokazać mojej ukochanej że jestem słaby.- Koniec historii. - dodałem oschle. - Mam nadzieje że zrozumiesz to co ci powiedziałem.
- Dlaczego robiłeś z tego taką tajemnice, kochanie? - pogłaskała go po policzku.
- Ehh, szykuj się, skarbie. Za półtorej godziny masz odlot.
- Co?! - z zaskoczeniem spojrzała na zegarek. - A ja jeszcze nie uszykowana - zaczęła jak szalona rozbierać się. Pewnie chce jeszcze wziąć prysznic. Z chęcią do niej bym dołączył, ale wtedy to już w ogóle nie zdąży, a tego by mi nie podarowała.
* * *
(Godzinę później)
(Godzinę później)
Dziewczyny właśnie przeszły przez odprawę i cierpliwie czekają aż będą mogły wsiąść do samolotu który zabierze je do Nowego Yorku.
- Nawet nie wiecie jak się ciesze że jestem tutaj z wami - powiedziała Bonnie.
- To będzie cudowna noc! Mówię wam! - Caroline aż pisnęła z podekscytowania.
___________________________________________
Siemka wszystkim!
Troszkę późno z nowym rozdziałem ale jest i mam nadzieje że wam się spodoba ;)
Zmieniłam całkowicie muzykę na blogu. Mam nadzieję że przypadnie wam do gustu i choć trochę pasuje do opowiadania. Jeśli macie swoje propozycje, śmiało piszcie! ;)
Wakacje tak szybko minęły. Cały sierpień całkowicie do d*py jeśli chodzi o pogodę. Dla mnie tak to szybko minęło. Od września idę do 2 klasy liceum a wy? Piszcie! ;)
Pozdrawiam was gorąco!
środa, 13 sierpnia 2014
Rozdział XXXXI
Oczami Eleny:
Weszłam do klasy. Mimo iż trwała jeszcze przerwa, w pomieszczeniu znajdowało się sporo osób. Rozejrzałam się po klasie szukając Bonnie. To właśnie z nią oraz z Mattem miałam lekcje edukacji do życia w rodzinie. Caroline za to wraz ze Stefanem, mają obecnie matematykę z profesor Smith. Nie lubiłam tej kobiety. Była bardzo wymagająca, a zarazem nie miła i wredna. Podeszłam do swojej ławki, która znajdowała się rząd za Bonnie. Jak widać przez ostatnie tygodnie mojej nieobecności nikt w niej nie zasiadł. Ucieszyłam się. Usiadłam i wyciągnęłam zeszyt, ołówek i książkę. Poczułam czyiś wzrok na sobie. Dyskretnie rozejrzałam się po klasie i zauważyłam że wszyscy się na mnie gapią. Kurcze, mam coś na buzi? W tej chwili pomyślałam że moje śniadanie mogło zostać na mojej twarzy. Wyciągnęłam telefon i przejrzałam się w odbiciu. Nic a nic. Wyglądałam wręcz perfekcyjnie. Do sali wbiegł z kilkuminutowym opóźnieniem pan Meeks. Był on nowym nauczycielem. Osobiście byłam na kilku jego zajęciach. Był on obiektem zainteresowań wielu dziewczyn w tej szkole. Na oko miał z dwadzieścia parę lat. W każdym razie był przed trzydziestką i był bardzo przystojny.
- Dzień dobry kochani!- uśmiechnął się szeroko od ucha do ucha. Usiadł na rogu stolika, złożył ręce i dodał. - Dzisiaj porozmawiamy o seksie. - nie musiał czekać długo na reakcje. Wszyscy zalali się rumieńcami i zaczęli się śmiać.
Chcąc rozluźnić atmosferę skierowałam się do nauczyciela.
- A czego dokładnie chcę Pan się dowiedzieć? - uśmiechnęłam się delikatnie. Poczułam tą świetną satysfakcję że mogłabym zawstydzić nauczyciela, niestety nie udało mi się. Większość klasy znów spojrzała w moją stronę.
- Wszystkiego. Zapraszam cię na środek. Podziel się z nami swoimi doświadczeniami. - również obdarzył mnie uśmiechem. Zatkało mnie. Widać że chciał z tego jakoś wybrnąć, pozostając ciągle w równowadze. Na początku myślałam że próbuje pokazać swoją wyższość i po chamsku kazać mi wyjść na środek, ale nie. Pan Meeks był bardzo pewny siebie mówiąc do mnie.
- Innym razem. - Próbowałam utrzymać kąciki ust ku górze ale wyszedł z tego tylko grymas. Bonnie spojrzała na mnie jakby chciała zapytać "co ty wyprawiasz?" , lecz machnęłam ręką a ona sama odwróciła się w stronę nauczyciela.
Lekcja powoli dobiegała końca, a była moją ostatnią. Cieszyłam się po wiedziałam, że z minuty na minutę zbliżam się do dzisiejszego koncertu.
Zadzwonił dzwonek. Spakowałam swoje rzeczy i kierowałam się do wyjścia. Nagle Pan Meeks odezwał się głośno.
- Eleno, proszę zostań w klasie. - stałam jak wyryta. Czego ode mnie chce ten nauczyciel? Może chce mnie ochrzanić za ten głupią odzywkę na lekcji, ale wydawało mi się że nie jest typem takiej osoby. Mimo to martwiłam się, oraz byłam zaniepokojona, ponieważ za 4 godziny mam lot do Nowego Jorku, gdzie jadę razem z dziewczynami na koncert Ellie Goulding. Caroline wraz z Klausem podarowali mi potrójne bilety oraz wejściówki Vipowskie z okazji moich 21 urodzin. Cieszyłam się niezmiernie,a le miałam obawy ze mogę nie zdążyć się wyszykować.
- Eleno, hmmm od czego tu zacząć... - był zamyślony.
- Od początku? - zaproponowałam.- Nie będę ukrywać że się spieszę. - skrzyżowałam ręce.
- Spieszysz się.... hmm.A co jest ważniejsze od szkoły? - zapytał. A co go to obchodzi? Pomyślałam.
- Z całym szacunkiem, ale to nie jest Pana sprawa co robię po zajęciach. - bezczelny. ehhh chyba po prostu go zahipnotyzuję i dam sobie spokój z pogaduszkami.
- Dobrze, powiem krótko. Przeglądałem twoje akta. - Akta? serio? co ja jakaś przestępczyni? - zauważyłem że raz zimowałaś w naszej szkole i szkoda by była gdyby się to powtórzyło.
- nie rozumiem... - serio nie rozumiałam.
- chodzi o to że możesz oblać mój przedmiot. - uśmiechnął się lekko.
- jak to? myślałam że nie wychodzę tak źle... - byłam zmieszana
- Oczywiście jeszcze nic straconego. Jeśli się zepniesz to twoja sytuacja może się całkiem polepszyć. - delikatnie, wręcz niewidzialnie uśmiechnął się i puścił mi oczko.
* * *
Mikaelson swobodnie przechadza się po ulicach Mystic Falls. Nagle telefon za wibrował w jego kieszeni. Spojrzał na wyświetlacz i bez zastanowienia odebrał połączenie.
-Wiesz coś? - zapytał od razu. Ani dzień dobry, ani wypchaj się, tylko od razu wali z grubej rury.
- Ciebie też miło słyszeć, Mikaelson. Już niedługo przyjedziemy do Mystic Falls, a ty oddasz nam krew, resztę zostaw nam. Jest jedno ale...
- Jakie znowu? - zapytał oburzony.
- Potrzebujemy kogoś w kim umieścimy ją. Ona była człowiekiem. Nie wiadomo w jakim stanie jest jej ciało. A tak w ogóle odkopałeś je?
- jeszcze nie- odpowiedział. - Monique, musicie być ostrożne. Jeśli w tym czasie jakaś wiedźma się przedrze przez zasłonę, możemy obudzić nie tą osobę co trzeba. - powiedział z troską Kol
- Uda nam się, zobaczysz. Każde z nas w końcu będzie szczęśliwe. My i oni - uśmiechnęła się do słuchawki Margaret. - Co z Nik'iem? - zadała kolejne pytanie.
- Pracuję nad nim. Nie zdążysz się obrócić, a żuci tą nędzną blondynę dla dawnej miłości. To kwestia czasu, kochanie.
Weszłam do klasy. Mimo iż trwała jeszcze przerwa, w pomieszczeniu znajdowało się sporo osób. Rozejrzałam się po klasie szukając Bonnie. To właśnie z nią oraz z Mattem miałam lekcje edukacji do życia w rodzinie. Caroline za to wraz ze Stefanem, mają obecnie matematykę z profesor Smith. Nie lubiłam tej kobiety. Była bardzo wymagająca, a zarazem nie miła i wredna. Podeszłam do swojej ławki, która znajdowała się rząd za Bonnie. Jak widać przez ostatnie tygodnie mojej nieobecności nikt w niej nie zasiadł. Ucieszyłam się. Usiadłam i wyciągnęłam zeszyt, ołówek i książkę. Poczułam czyiś wzrok na sobie. Dyskretnie rozejrzałam się po klasie i zauważyłam że wszyscy się na mnie gapią. Kurcze, mam coś na buzi? W tej chwili pomyślałam że moje śniadanie mogło zostać na mojej twarzy. Wyciągnęłam telefon i przejrzałam się w odbiciu. Nic a nic. Wyglądałam wręcz perfekcyjnie. Do sali wbiegł z kilkuminutowym opóźnieniem pan Meeks. Był on nowym nauczycielem. Osobiście byłam na kilku jego zajęciach. Był on obiektem zainteresowań wielu dziewczyn w tej szkole. Na oko miał z dwadzieścia parę lat. W każdym razie był przed trzydziestką i był bardzo przystojny.
- Dzień dobry kochani!- uśmiechnął się szeroko od ucha do ucha. Usiadł na rogu stolika, złożył ręce i dodał. - Dzisiaj porozmawiamy o seksie. - nie musiał czekać długo na reakcje. Wszyscy zalali się rumieńcami i zaczęli się śmiać.
Chcąc rozluźnić atmosferę skierowałam się do nauczyciela.
- A czego dokładnie chcę Pan się dowiedzieć? - uśmiechnęłam się delikatnie. Poczułam tą świetną satysfakcję że mogłabym zawstydzić nauczyciela, niestety nie udało mi się. Większość klasy znów spojrzała w moją stronę.
- Wszystkiego. Zapraszam cię na środek. Podziel się z nami swoimi doświadczeniami. - również obdarzył mnie uśmiechem. Zatkało mnie. Widać że chciał z tego jakoś wybrnąć, pozostając ciągle w równowadze. Na początku myślałam że próbuje pokazać swoją wyższość i po chamsku kazać mi wyjść na środek, ale nie. Pan Meeks był bardzo pewny siebie mówiąc do mnie.
- Innym razem. - Próbowałam utrzymać kąciki ust ku górze ale wyszedł z tego tylko grymas. Bonnie spojrzała na mnie jakby chciała zapytać "co ty wyprawiasz?" , lecz machnęłam ręką a ona sama odwróciła się w stronę nauczyciela.
Lekcja powoli dobiegała końca, a była moją ostatnią. Cieszyłam się po wiedziałam, że z minuty na minutę zbliżam się do dzisiejszego koncertu.
Zadzwonił dzwonek. Spakowałam swoje rzeczy i kierowałam się do wyjścia. Nagle Pan Meeks odezwał się głośno.
- Eleno, proszę zostań w klasie. - stałam jak wyryta. Czego ode mnie chce ten nauczyciel? Może chce mnie ochrzanić za ten głupią odzywkę na lekcji, ale wydawało mi się że nie jest typem takiej osoby. Mimo to martwiłam się, oraz byłam zaniepokojona, ponieważ za 4 godziny mam lot do Nowego Jorku, gdzie jadę razem z dziewczynami na koncert Ellie Goulding. Caroline wraz z Klausem podarowali mi potrójne bilety oraz wejściówki Vipowskie z okazji moich 21 urodzin. Cieszyłam się niezmiernie,a le miałam obawy ze mogę nie zdążyć się wyszykować.
- Eleno, hmmm od czego tu zacząć... - był zamyślony.
- Od początku? - zaproponowałam.- Nie będę ukrywać że się spieszę. - skrzyżowałam ręce.
- Spieszysz się.... hmm.A co jest ważniejsze od szkoły? - zapytał. A co go to obchodzi? Pomyślałam.
- Z całym szacunkiem, ale to nie jest Pana sprawa co robię po zajęciach. - bezczelny. ehhh chyba po prostu go zahipnotyzuję i dam sobie spokój z pogaduszkami.
- Dobrze, powiem krótko. Przeglądałem twoje akta. - Akta? serio? co ja jakaś przestępczyni? - zauważyłem że raz zimowałaś w naszej szkole i szkoda by była gdyby się to powtórzyło.
- nie rozumiem... - serio nie rozumiałam.
- chodzi o to że możesz oblać mój przedmiot. - uśmiechnął się lekko.
- jak to? myślałam że nie wychodzę tak źle... - byłam zmieszana
- Oczywiście jeszcze nic straconego. Jeśli się zepniesz to twoja sytuacja może się całkiem polepszyć. - delikatnie, wręcz niewidzialnie uśmiechnął się i puścił mi oczko.
* * *
Mikaelson swobodnie przechadza się po ulicach Mystic Falls. Nagle telefon za wibrował w jego kieszeni. Spojrzał na wyświetlacz i bez zastanowienia odebrał połączenie.
-Wiesz coś? - zapytał od razu. Ani dzień dobry, ani wypchaj się, tylko od razu wali z grubej rury.
- Ciebie też miło słyszeć, Mikaelson. Już niedługo przyjedziemy do Mystic Falls, a ty oddasz nam krew, resztę zostaw nam. Jest jedno ale...
- Jakie znowu? - zapytał oburzony.
- Potrzebujemy kogoś w kim umieścimy ją. Ona była człowiekiem. Nie wiadomo w jakim stanie jest jej ciało. A tak w ogóle odkopałeś je?
- jeszcze nie- odpowiedział. - Monique, musicie być ostrożne. Jeśli w tym czasie jakaś wiedźma się przedrze przez zasłonę, możemy obudzić nie tą osobę co trzeba. - powiedział z troską Kol
- Uda nam się, zobaczysz. Każde z nas w końcu będzie szczęśliwe. My i oni - uśmiechnęła się do słuchawki Margaret. - Co z Nik'iem? - zadała kolejne pytanie.
- Pracuję nad nim. Nie zdążysz się obrócić, a żuci tą nędzną blondynę dla dawnej miłości. To kwestia czasu, kochanie.
___________________________________
Kochani jest oto 41 rozdział dodany po tygodniu z czego się cieszę ponieważ potrafiłam sobie tak zorganizować czas by napisać nową notkę. Mam nadzieję że wam się spodoba.
Komentujcie! To na prawdę bardzo motywuję. Spoiler: Możecie się spodziewać wskrzeszenia kilku osób. (Jedną dobrze znacie)
Oczywiście nie nastąpi to w kolejnym rozdziale ale niedługo.
Pozdrawiam!
czwartek, 7 sierpnia 2014
Rozdział XXXX
Mija kolejny letni dzień. Słońce praży w twarz mieszkańców Mystic Falls. Ludzie lekko ubrani spieszą się do pracy. Kawiarnie, sklepy, bary zaczynają otwierać się. Mystic Grill powoli zapełnia się klientami którzy czekają w kolejce za kawą. Dziewczyny z ulotkami przechadzają się po mieście rozdając reklamy,a dzieci biegną na autobus by zdążyć na poranne zajęcia.
W pewnym domu remont trwa od rana. Młody mężczyzna urządza swój dom. Ściany w kolorze bordowo-białym, wielkie okna które bez problemu mogłyby robić za wejście na taras. Na środku wielki dywan czerwono-czarny. Dość nowoczesny jak na gust mężczyzny. Do pokoju wchodzą mężczyźni którzy wnoszą meble. Fotele, sofy, szafy, a nawet toaletkę. Tylko po co mężczyźnie toaletka? Czyżby aż tak dbał o urodę? a może urządza pokój dla jakiejś kobiety? Mężczyzna wyglądał na bardzo zadowolonego z całego efektu. Jak na mężczyznę miał dobry gust, ale czegoś mu brakuję.... hmmm
Do pomieszczenie wparował kolejny mężczyzna. Był to ciemny blondyn o zielonych oczach. Można było zauważyć że nie był w doborowym humorze.
- Możesz mi powiedzieć co ty do jasnej cholery wyprawiasz?!- zapytał, unosząc dość wysoko ton głosu.
- Mógłbyś jaśniej? Nie rozumiem o co ci chodzi. - rzekł o wiele spokojniej niż jego brat.
- Nie pogrywaj sobie ze mną, Kol. Chcesz znowu wylądować w pudle? - zapytał z lekkim uśmieszkiem.
- Nik, twoje sztuczki już na mnie nie działają, więc mów prosto z mostu czego ode mnie chcesz, albo wynoś się stad. Nie wiem czy zauważyłeś ale jestem zajęty. - odpowiedział po czym zapisał coś w notatniku i podał jednemu z pracowników sklepu z meblami.
- Po co Ci krew Eleny? - stanął blisko okien dotykając tkaniny zasłaniającej widok.
- Po prostu, potrzebuję. Dla ciebie i tak jest bezużyteczna. - odpowiedział po czym nalał do dwóch szklanek bursztynowego płynu i skierował się z szklanką do hybrydy.
- Co ty kombinujesz? Oświeć mnie!
- Co ty na to jeśli powiem ci że nasza ukochana Tatia powraca do żywych? - brunet puścił oczko do wampira, a ten szeroko się uśmiechnął.
* * *
Dom Salvatorów cały aż pachniał smakołykami. W powietrzu unosiły się opary pysznych potraw. To Damon szykuję śniadanie dla swojej ukochanej. Dla Eleny były to ostatnie dni w szkole. Dużo się ostatnio działo więc postanowiła się ogarnąć i wyruszyć z przyjaciółkami do szkoły by spędzić ostatnie w niej chwile. Gdy tylko się obudziła i poczuła pyszne zapachy, leniwie ale dość chętnie zeszła przyszykowana na dół. Damon przy garach to dość rzadkie ale za to jakie urocze zjawisko, szczególnie iż wampir był odziany tylko w szeroki uśmiech i krótki fartuszek. Taki widok bardzo podniecił Elenę. Uwielbiała patrzeć na jego od tyłu. Miał bardzo okrągły tyłek i śliczne dołeczki nad nim.
- Jak się spało kochanie? - zapytał chodź i tak wiedział że Gilbert stoi tu już od kilku minut.
- Jakby ktoś spuścił ze mnie krew. - zrobiła smutną minkę. Podeszła do lodówki i spakowała swoje "śniadanie"
- Nie martw się o to, skarbie. - podszedł od tyłu i szepnął jej do ucha aż po jej ciele pojawiła się gęsia skórka. Uwielbiała jak to robi. Ciepły jego oddech i delikatny pocałunek w szyję to, to czego w tej chwili potrzebowała. - Już się tym zająłem - dodał. Elena obróciła się do niego.
- Co zrobiłeś? Przecież prosiłam cię byś dał spokój. - Ten objął ją w talii i spojrzał głęboko w oczy.
- Kocham cię! Kiedy do ciebie dotrze że jesteś dla mnie najważniejsza? - Ona zrezygnowała, nie chciała się kłócić chociaż wiedziała że tego tak nie zostawi i jak wróci ze szkoły, Damon dostanie ostry opieprz. Dlaczego nie teraz? bo nie chciała psuć tej chwili. Już od dawna się między nimi nie układało tak jak zawsze. Wampirzyca musnęła jego usta.
Salvatore chciał więcej, ale brunetka usłyszawszy klakson samochodu odsunęła się.
- Hej! A co z śniadaniem? - zapytał rozczarowany.
- Zjedz, ja muszę uciekać. Pamiętaj że dzisiaj koncert. - uśmiechnęła się do chłopaka.
- Oczywiście, tylko w co ja się biedny ubiorę? hmm - zakpił sobie przypominając sobie sytuację gdy Elena szykowała się na imprezę.
- Nigdzie nie jedziesz, kochanie. To babskie wyjście. - rzuciła i wybiegła.
W pewnym domu remont trwa od rana. Młody mężczyzna urządza swój dom. Ściany w kolorze bordowo-białym, wielkie okna które bez problemu mogłyby robić za wejście na taras. Na środku wielki dywan czerwono-czarny. Dość nowoczesny jak na gust mężczyzny. Do pokoju wchodzą mężczyźni którzy wnoszą meble. Fotele, sofy, szafy, a nawet toaletkę. Tylko po co mężczyźnie toaletka? Czyżby aż tak dbał o urodę? a może urządza pokój dla jakiejś kobiety? Mężczyzna wyglądał na bardzo zadowolonego z całego efektu. Jak na mężczyznę miał dobry gust, ale czegoś mu brakuję.... hmmm
Do pomieszczenie wparował kolejny mężczyzna. Był to ciemny blondyn o zielonych oczach. Można było zauważyć że nie był w doborowym humorze.
- Możesz mi powiedzieć co ty do jasnej cholery wyprawiasz?!- zapytał, unosząc dość wysoko ton głosu.
- Mógłbyś jaśniej? Nie rozumiem o co ci chodzi. - rzekł o wiele spokojniej niż jego brat.
- Nie pogrywaj sobie ze mną, Kol. Chcesz znowu wylądować w pudle? - zapytał z lekkim uśmieszkiem.
- Nik, twoje sztuczki już na mnie nie działają, więc mów prosto z mostu czego ode mnie chcesz, albo wynoś się stad. Nie wiem czy zauważyłeś ale jestem zajęty. - odpowiedział po czym zapisał coś w notatniku i podał jednemu z pracowników sklepu z meblami.
- Po co Ci krew Eleny? - stanął blisko okien dotykając tkaniny zasłaniającej widok.
- Po prostu, potrzebuję. Dla ciebie i tak jest bezużyteczna. - odpowiedział po czym nalał do dwóch szklanek bursztynowego płynu i skierował się z szklanką do hybrydy.
- Co ty kombinujesz? Oświeć mnie!
- Co ty na to jeśli powiem ci że nasza ukochana Tatia powraca do żywych? - brunet puścił oczko do wampira, a ten szeroko się uśmiechnął.
* * *
Dom Salvatorów cały aż pachniał smakołykami. W powietrzu unosiły się opary pysznych potraw. To Damon szykuję śniadanie dla swojej ukochanej. Dla Eleny były to ostatnie dni w szkole. Dużo się ostatnio działo więc postanowiła się ogarnąć i wyruszyć z przyjaciółkami do szkoły by spędzić ostatnie w niej chwile. Gdy tylko się obudziła i poczuła pyszne zapachy, leniwie ale dość chętnie zeszła przyszykowana na dół. Damon przy garach to dość rzadkie ale za to jakie urocze zjawisko, szczególnie iż wampir był odziany tylko w szeroki uśmiech i krótki fartuszek. Taki widok bardzo podniecił Elenę. Uwielbiała patrzeć na jego od tyłu. Miał bardzo okrągły tyłek i śliczne dołeczki nad nim.
- Jak się spało kochanie? - zapytał chodź i tak wiedział że Gilbert stoi tu już od kilku minut.
- Jakby ktoś spuścił ze mnie krew. - zrobiła smutną minkę. Podeszła do lodówki i spakowała swoje "śniadanie"
- Nie martw się o to, skarbie. - podszedł od tyłu i szepnął jej do ucha aż po jej ciele pojawiła się gęsia skórka. Uwielbiała jak to robi. Ciepły jego oddech i delikatny pocałunek w szyję to, to czego w tej chwili potrzebowała. - Już się tym zająłem - dodał. Elena obróciła się do niego.
- Co zrobiłeś? Przecież prosiłam cię byś dał spokój. - Ten objął ją w talii i spojrzał głęboko w oczy.
- Kocham cię! Kiedy do ciebie dotrze że jesteś dla mnie najważniejsza? - Ona zrezygnowała, nie chciała się kłócić chociaż wiedziała że tego tak nie zostawi i jak wróci ze szkoły, Damon dostanie ostry opieprz. Dlaczego nie teraz? bo nie chciała psuć tej chwili. Już od dawna się między nimi nie układało tak jak zawsze. Wampirzyca musnęła jego usta.
Salvatore chciał więcej, ale brunetka usłyszawszy klakson samochodu odsunęła się.
- Hej! A co z śniadaniem? - zapytał rozczarowany.
- Zjedz, ja muszę uciekać. Pamiętaj że dzisiaj koncert. - uśmiechnęła się do chłopaka.
- Oczywiście, tylko w co ja się biedny ubiorę? hmm - zakpił sobie przypominając sobie sytuację gdy Elena szykowała się na imprezę.
- Nigdzie nie jedziesz, kochanie. To babskie wyjście. - rzuciła i wybiegła.
___________________________________
Mamy 40 rozdział! Jeszcze raz was przepraszam ale mam ostatnio strasznego pecha :( Raz zepsuł mi się laptop a potem nie miałam internetu, ale już jestem więc się ciesze. Rozdział co prawda krótki ale może następny bardziej wam się będzie podobać. Jeśli coś jest nie tak, coś co mogłabym zmienić w swoimi opowiadaniu, albo po prostu nie powinnam pisać.. śmiało piszcie! Będę czekać na jakikolwiek komentarz z waszej strony. Cieszę się że nadal czytacie moje wypociny. Jest mi z tego powodu bardzo miło. Na liczniku prawie 30 tysięcy!! Wow Dziękuje wam :)
P.S. zastanawia mnie od jakiegoś czasu coś. A mianowicie: Wiadomo że każdy wampir musi być zaproszony do domu by mógł wejść, prawda? a dobrze wiemy że każda, restauracja, kawiarnia, sklep, bar, szpital .. każde z nich ma swojego właściciela. A przecież żaden z właścicieli nie stoi przy wejściu i nie zaprasza wszystkich z kolei? To jak to możliwe że wampiry mogą sobie od tak wejść? Hmmm mam nadzieję że mi pomożecie rozwikłać tą zagadkę :)
Pozdrawiam was serdecznie!!! <3
środa, 16 lipca 2014
Liebster Award
,,Nominacja do Liebster Blog Award jest otrzymywana od innego
blogera w ramach uznania za ,,dobrze wykonaną robotę”. Jest przyznawana
dla blogów o mniejszej liczbie obserwatorów, więc daje możliwość ich
rozpowszechnienia. Po odebraniu nagrody należy odpowiedzieć na 11 pytań
otrzymanych od osoby, która Cię nominowała. Następnie Ty nominujesz 11
osób (informujesz ich o tym) oraz zadajesz im 11 pytań. Nie wolno
nominować bloga, który Cię nominował”.
Dziękuje za nominację Wikaa z Delena na zawsze
Pytania od Wikaa:
1.Jak się zaczęła Twoja przygoda z pisaniem bloga?
Hmmm. Zaczęło się od czytania czyiś blogów aż w końcu pomyślałam "Czemu by nie spróbować?" Więc spróbowałam i tak oto jesteście tutaj.
2.Jaką postać z książki chciałabyś ożywić i ją poznać? Dlaczego?
Nie czytam książek, ale jeśli byłaby taka możliwość to ożywiłabym oczywiście Damona albo Katherine :)
3.Ulubiony film / serial? Dlaczego?
Jest dużo filmów które uwielbiam, więc nie umiem wybrać jednego. Jeśli chodzi o serial to z pewnością TVD, TO oraz 90210 ;)
4.Ulubiona książka i dlaczego?
Jak już wcześniej wspomniałam. Nie czytam książek :(
5.Ulubiony kolor?
Może to mało kreatywne ale lubię wszystkie kolory. Czasami jest to niebieski, zielony a czasami fiolet czy też żółty. Nie mam konkretnego.
6.Masz rodzeństwo?
Tak, mam starszą siostrę.
7.Masz zwierzątko?
Mam psa który wabi się Tofi.
8.Wieś czy miasto? Uzasadnij.
Mieszkam w mieście więc przydałoby mi się świeże powietrze. Wiejskie powietrze, ale raczej wybrałabym miasto.
9.Góry czy morze? Uzasadnij.
Góry! Zdecydowanie. Morze faktycznie jest świetne. Zachody słońca, złocista plaża. W górach byłam zarówno latem jak i zimą i jestem oczarowana. * __*
10. Wolisz spędzać czas z przyjaciółmi czy samotnie?
Przyjaciele są dla mnie bardzo ważni więc zdecydowanie wybieram spędzanie czasu z przyjaciółmi.
11. Co myślisz o moim blogu?
Uważam że Twój blog jest bardzo ciekawy. Akcja toczy się szybko, nawet za bardzo, ale całość się fajnie czyta.
Blogi które nominuję:
1. http://ksiazka-pierwotna.blogspot.com/
2. http://dary-do-nieba.blogspot.com/
3. http://jedna-twarz-dwa-zycia.blogspot.com/
4. http://nie-jestem-nia.blogspot.com/
5. http://delena-inna-historia.blogspot.com/
6. http://damonelenaa.blogspot.com/
7. http://love-survives-everythign.blogspot.com/
8. http://elena-and-damon-tvd.blogspot.com
9. http://przeszlosc-mozna-zmienic.blogspot.com/
10. http://opowiadaniaowampirachinietylko.blogspot.com/
11. http://milosci-pierwotnych-i-nie-tylko.blogspot.com/
Joanna :)
2. Opisz się w kilku słowach.
Hmmm... troszkę mi trudno ale spróbuje :3
Towarzyska, miła, pyskata, blondynka o niebieskich oczach.
3. Kto jest twoim idolem?
Rihanna - jest jaka jest, ale po prostu dla mnie jest genialna. Znam ją od początku jej kariery.
Ian Somerhalder - Fakt. Zaczęłam go kochać za rolę w TVD, ale on jest na prawdę wspaniałym człowiekiem. Ma w sobie tyle dobroci, którą pokazuje za każdym możliwym razem. Jestem jego wielką fanką!
4. Piosenka którą kochasz.
Nie posiadam jednej. Jest ich wiele i to na prawdę bardzo wiele. Mam taką muzyczną duszę.
5. Ulubiony film.
Hmmm powiem tak. Filmy akcji są tym czymś co kocham oraz komedie. :)
6. Ulubione danie.
Niedzielny obiad mojej mamy. :) I oczywiście Naleśniki które wręcz kocham!
7.Co zrobiłabyś gdyby zostały ci ostatnie dni życia?
Zależy też ile tych dni by zostało. Na pewno spędziłabym je godnie. Zrobiłabym to co zawsze chciałam zrobić. Coś szalonego. Coś po czym mogę powiedzieć "Warto było". Odwiedziłabym całą moją rodzinę po kolei, żegnając się z wszystkimi. Pożegnania są bardzo trudne, ale dla kogoś kto traci bliską osobę pożegnanie jest ważne, bez znaczenia jak bardzo będzie boleć.
8. Ulubiona książka.
Może być to dziwne, ale nie czytam książek. Uciekam wręcz od nich :/ Z pewnością zatem byłyby wasze opowiadania w kategorii "ulubione"
9. Co sądzisz o miłości?
Dla mnie jest to coś na co każdy człowiek zasługuje. Jest to coś pięknego. Nie ważne czy to miłość to drugiej połówki, siostry, brata, rodziców, rodziny, przyjaciół.
10. Co cię denerwuję?
Dużo rzeczy :)
11. Lubisz swojego bloga?
hmmm czy lubię? Lubie, ale to tylko dlatego że mam czytelników. Wierze w to że wam się to podoba. Przede wszystkim jestem z niego dumna ;)
Nominuję:
1. http://i-will-be-your-star.blog.onet.pl/
2. http://staystrongandnevergivein.blogspot.com/
3. http://odcienie-ekstazy.blogspot.com/
2. http://staystrongandnevergivein.blogspot.com/
3. http://odcienie-ekstazy.blogspot.com/
Moje pytania:
1. Ile masz lat?
2. Co sądzisz o swoim blogu?
3. Masz jakieś hobby?
4. Jaka postać z "The Vampire Diaries" najbardziej przypomina Ciebie?
5. Jakiego gatunku muzyki słuchasz?
6. Jaki gatunek filmowy jest Twoim ulubionym?
7. Co sądzisz o moim blogu?
8. Masz jakieś uzależnienia?
9. Co lubisz najbardziej czytać?
10. podaj link do 3 ulubionych blogów
11. Z jakiego miasta jesteś?
Pozdrawiam!
niedziela, 22 czerwca 2014
Rozdział XXXIX
Oczami Eleny:
-Elena! Tutaj jesteś. Choć za chwilę będzie tort. - wtrąciła nam Caroline. Byłam bardzo zszokowana faktem iż Mirandy nie ma w trumnie. Wręcz przeszedł mnie dreszcz. Jak zahipnotyzowana szłam za blondynką. Najchętniej wróciłabym do rozmowy ze Stefanem, ale wypadałoby gdybym zdmuchnęła urodzinowe świeczki na torcie. Stanęłam na środku pokoju. W moją stronę zaczęła kierować się Jenna wraz z Rickiem. W rękach trzymali tort. Wyglądał nieziemsko. Był cały biały z czerwonymi lukrowymi różyczkami, a na środku widniał napis 21 urodziny Eleny. Już chciałam zdmuchnąć te dwadzieścia jeden świeczek ale Caroline z piskiem przypomniała o życzeniu. A więc pomyślałam i zdmuchnęłam.
Pięć lat wcześniej...
Drogi Pamiętniczku!
Dziś jest ten dzień na który czekałam. Kończę 16 urodziny. Mama mówi, że kiedy dziewczyna kończy ten wiek staję się kobietą. Nie mogłam się doczekać tym bardziej że tata obiecał mi auto. Kilka miesięcy temu zdałam pozytywnie egzamin na prawo jazdy. Co prawda za 4 razem ale się liczy. Od czasu do czasu mama pozwala mi jeździć swoim Audi ale to tylko w jej obecności. Moja rodzicielka boi się że się rozbiję, ale ja wiem że jestem dobrym kierowcą. Jeremy przed chwilą zawołał mnie na dół. Pewnie szykują jakąś niespodziankę a gdy zejdę na dół moi rodzice, ciocia Jenna i Jer będą czekać na dole. Pewnie mama będzie trzymać wielki tort który sama specjalnie dla mnie przygotowała, tata ze łzami w oczach będzie stał z kamerą a reszta będzie śpiewać. Jak ja ich dobrze znam. Ahh jak dobrze być prawie dorosłą.
Zeszłam na dół i tak jak się spodziewałam scenka rozgrywała się identycznie co w poprzednich latach.
- Sto lat Eleno! - głośno krzyczeli. W sumie miło jak ktoś ci śpiewa. Jestem osobą bardzo wrażliwą więc się troszkę wzruszyłam. - Kochanie, pragnę aby spełniły się twoje wszystkie marzenia, abyś zawsze się uśmiechała i miała przy sobie tych na których ci zależy. - Powiedziała moja rodzicielka. Wiem że życzy mi wszystkiego co dobre, w końcu jest moją matką.
Gdy tylko zdmuchnęłam świeczki rozległy oklaski. Moje życzenie było dość proste. Chciałam tylko bym już nikogo nie musiała tracić. Może to się wydać żałosne ale to prawda. Nikt jak ktoś kto stracił tyle co ja nie jest w stanie tego zrozumieć. Po chwili Jenna rzuciła mi się na szyję, ucałowała i złożyła życzenia.
- Najlepszego, kochanie! - szepnął mi do ucha Damon. Było to nawet przyjemne, nie powiem że nie. - Teraz bez oporów mogę cię upić i wywieźć. - uśmiechnął się zadziornie.
- Chciałbyś. Nigdzie się stąd nie ruszam. Dobrze mi tak jak jest. - starałam się być stanowcza.
- Przecież wiesz że się z Tobą droczę! - rzucił i wybuchł śmiechem.
Chciałam poszukać Stefana i dokończyć naszą rozmowę ale usłyszałam od Damona że wyszedł gdzieś z jakąś dziewczyną. Ten to ma dobrze. Co tydzień to z inną. Najpierw Meredith potem Sara a teraz znowu ktoś, ale należy mu się. Zawsze życzyłam mu szczęścia. Jak i każdemu z nas.
- Caroline! - krzyknęłam z radości jak ją tylko zauważyłam.
- Cześć. - uśmiechnęła się. Widać było że soku to ona nie piła bo ledwo się na nogach trzymała. - I jak? Imprezka się podoba? - zapytała.
- Tak, tak, ale z chęcią napiłabym się czegoś bardziej pożywnego niż piwo i wódka.
- Choć, zejdziemy na dół. - Caroline złapała mnie za rękę i powędrowaliśmy do piwnicy. Co jak co ale chyba każdy wiedział gdzie Salvatorowie trzymają swoje trunki, nie ważne czy to alkohol czy krew.
Otworzyliśmy drzwi, zeszliśmy po schodkach na dół i.... no właśnie "i". Mój ukochany braciszek obściskiwał się z jakąś rudą. Jak on mógł coś takiego zrobić Bonnie. Nie mogłam w to uwierzyć. Zawsze uważałam ich za wzorowych partnerów, a tu zdrada i to ze strony Jeremiego. Przecież on świata poza nią nie widział. Byłam zszokowana, ale też zła. Podeszłam bliżej i zapytałam.
- A ty nie masz chłopaka że kradniesz go innej? - byłam wściekła. Nie tyle co na tą dziewczynę ale na mojego brata. Oczywiście mój przekaz mógłby być bardziej subtelny, ale nie chciałam sobie robić kwasu i to na własnej imprezie urodzinowej.
- A Tobie języka w gębie zabrakło czy co?! - Caroline skierowała się do tej dziewczyny przy czym uniosła ton. Jeremy był tak zmieszany że nie wiedział co zrobić.
- Masz jakiś problem blondyna?! - odpowiedziała jej.
- Nie no trzymajcie mnie bo zaraz zabije tą wywłokę! - Myślałam że wyjdę z siebie i stanę obok. Podeszłam do niej i dodałam - Wynoś się z tego domu, ale już!
Nie wiem co do za babsko. Nie znam jej. Pewnie Jeremy ją przyprowadził. Z nim to ja sobie porozmawiam, ale później.
- Elena uspokój się. Ona jest ze mną. - starał się nas uspokoić, ale coś mu nie wyszło. - Claire, idź już. Porozmawiamy później. - powiedział do rudej.
No ładnie. Claire jej na imię.
- Eleno, proszę nie mów Bonnie. Sam jej powiem, ale nie teraz. Okej ? - poprosił. W sumie był moim bratem. Kocham go ale mam ochotę go udusić.
- Nie sądziłam że możesz być aż takim palantem. - podeszłam do niego i dodałam - Nie zwlekaj z tym długo. Bo jeśli ty tego nie zrobisz...
- Okej, rozumiem. Nawaliłem, ale... - nie dokończył bo mu przerwałam
- Milcz i zejdź mi z oczu. - wysyczałam przez zaciśnięte zęby.
* * *
"Wszystko dobre co się szybko kończy." Dobry cytat. Po imprezie zawsze trzeba posprzątać. A kto posprząta jak nie ja ? No właśnie.. nikt. Damon się ulotnił, o Stefanie nie wspomnę. Caroline jest z Klausem a Bonnie z Jeremym. Tak, z Jeremym. Dałam mu czas. Rozumiem że jest trudno, ale im dłużej będzie zwlekał tym będzie gorzej.
Ahh wszędzie pełno kubków i resztek jedzenia. Najgorsza robota zawsze idzie do mnie.
Do pokoju wszedł Kol. Ciekawe co znowu chcę. Po ostatniej akcji jakoś nie uśmiecha mi się na jego widok.
- Witam piękną panią. - Powitał mnie jak to na pierwotnego przystało. Co jak co ale cała jego rodzina została dobrze wychowana. - Imprezka jakaś była? bo chyba nie doszło zaproszenie.
- Może nie zasłużyłeś sobie na nie? - zapytałam. Głowa mnie tak bolała że nie chciałam wdawać się w żadne pogaduchy. - Moja impreza urodzinowa. - głośno westchnęłam.
- tak mi przykro... - spojrzał na mnie i ciemność.
* * *
Kilka godzin później....
Kurka!!! Ten skurczybyk znów mi to zrobił. Znów skręcił mi kark.
Obudziłam się przywiązana do krzesła. Po nadgarstkach mogłam stwierdzić jedno. Kol ukradł mi moją krew. Co prawda dziwnie to brzmi ale tak było. Dlaczego jestem tym cholernym sobowtórem!!! Rozerwałam supły które mocowały mnie do krzesła i wstałam. Miałam ochotę iść z tym do Damona, ale wiedziałam że Damon nie zostawił by tak tego. Poszedłby do niego i sam by oberwał, a co gorsza mógłby zginąć. Obok na stole były kwiaty. Bukiet niebieskich róż. Ahh uwielbiam je. Pewnie z wczoraj pomyślałam. Podeszłam bliżej. Był też liścik.
Wszystkiego Najlepszego, Eleno!
P.S Przepraszam, następnym razem będę delikatniejszy :) Kol
Ha! Bydlak miał czelność mi jeszcze kwiaty wysyłać. Mam je gdzieś. Znów potraktował mnie jak zabawkę! Jak rzecz którą można wykorzystać i porzucić. "Następnym razem będę delikatniejszy" ? Serio? Nie będzie następnego razu. Nie jestem aż tak naiwna. Miałam ochotę go udusić. Ba! nawet zabić. Jak on może być tak bezczelny. Muszę porozmawiać o tym ze Stefanem. Nie wiem co mam robić. Wiem że uszanuję moją decyzję i nie powie nic Damonowi.
-Elena! Tutaj jesteś. Choć za chwilę będzie tort. - wtrąciła nam Caroline. Byłam bardzo zszokowana faktem iż Mirandy nie ma w trumnie. Wręcz przeszedł mnie dreszcz. Jak zahipnotyzowana szłam za blondynką. Najchętniej wróciłabym do rozmowy ze Stefanem, ale wypadałoby gdybym zdmuchnęła urodzinowe świeczki na torcie. Stanęłam na środku pokoju. W moją stronę zaczęła kierować się Jenna wraz z Rickiem. W rękach trzymali tort. Wyglądał nieziemsko. Był cały biały z czerwonymi lukrowymi różyczkami, a na środku widniał napis 21 urodziny Eleny. Już chciałam zdmuchnąć te dwadzieścia jeden świeczek ale Caroline z piskiem przypomniała o życzeniu. A więc pomyślałam i zdmuchnęłam.
Pięć lat wcześniej...
Drogi Pamiętniczku!
Dziś jest ten dzień na który czekałam. Kończę 16 urodziny. Mama mówi, że kiedy dziewczyna kończy ten wiek staję się kobietą. Nie mogłam się doczekać tym bardziej że tata obiecał mi auto. Kilka miesięcy temu zdałam pozytywnie egzamin na prawo jazdy. Co prawda za 4 razem ale się liczy. Od czasu do czasu mama pozwala mi jeździć swoim Audi ale to tylko w jej obecności. Moja rodzicielka boi się że się rozbiję, ale ja wiem że jestem dobrym kierowcą. Jeremy przed chwilą zawołał mnie na dół. Pewnie szykują jakąś niespodziankę a gdy zejdę na dół moi rodzice, ciocia Jenna i Jer będą czekać na dole. Pewnie mama będzie trzymać wielki tort który sama specjalnie dla mnie przygotowała, tata ze łzami w oczach będzie stał z kamerą a reszta będzie śpiewać. Jak ja ich dobrze znam. Ahh jak dobrze być prawie dorosłą.
Zeszłam na dół i tak jak się spodziewałam scenka rozgrywała się identycznie co w poprzednich latach.
- Sto lat Eleno! - głośno krzyczeli. W sumie miło jak ktoś ci śpiewa. Jestem osobą bardzo wrażliwą więc się troszkę wzruszyłam. - Kochanie, pragnę aby spełniły się twoje wszystkie marzenia, abyś zawsze się uśmiechała i miała przy sobie tych na których ci zależy. - Powiedziała moja rodzicielka. Wiem że życzy mi wszystkiego co dobre, w końcu jest moją matką.
Gdy tylko zdmuchnęłam świeczki rozległy oklaski. Moje życzenie było dość proste. Chciałam tylko bym już nikogo nie musiała tracić. Może to się wydać żałosne ale to prawda. Nikt jak ktoś kto stracił tyle co ja nie jest w stanie tego zrozumieć. Po chwili Jenna rzuciła mi się na szyję, ucałowała i złożyła życzenia.
- Najlepszego, kochanie! - szepnął mi do ucha Damon. Było to nawet przyjemne, nie powiem że nie. - Teraz bez oporów mogę cię upić i wywieźć. - uśmiechnął się zadziornie.
- Chciałbyś. Nigdzie się stąd nie ruszam. Dobrze mi tak jak jest. - starałam się być stanowcza.
- Przecież wiesz że się z Tobą droczę! - rzucił i wybuchł śmiechem.
Chciałam poszukać Stefana i dokończyć naszą rozmowę ale usłyszałam od Damona że wyszedł gdzieś z jakąś dziewczyną. Ten to ma dobrze. Co tydzień to z inną. Najpierw Meredith potem Sara a teraz znowu ktoś, ale należy mu się. Zawsze życzyłam mu szczęścia. Jak i każdemu z nas.
- Caroline! - krzyknęłam z radości jak ją tylko zauważyłam.
- Cześć. - uśmiechnęła się. Widać było że soku to ona nie piła bo ledwo się na nogach trzymała. - I jak? Imprezka się podoba? - zapytała.
- Tak, tak, ale z chęcią napiłabym się czegoś bardziej pożywnego niż piwo i wódka.
- Choć, zejdziemy na dół. - Caroline złapała mnie za rękę i powędrowaliśmy do piwnicy. Co jak co ale chyba każdy wiedział gdzie Salvatorowie trzymają swoje trunki, nie ważne czy to alkohol czy krew.
Otworzyliśmy drzwi, zeszliśmy po schodkach na dół i.... no właśnie "i". Mój ukochany braciszek obściskiwał się z jakąś rudą. Jak on mógł coś takiego zrobić Bonnie. Nie mogłam w to uwierzyć. Zawsze uważałam ich za wzorowych partnerów, a tu zdrada i to ze strony Jeremiego. Przecież on świata poza nią nie widział. Byłam zszokowana, ale też zła. Podeszłam bliżej i zapytałam.
- A ty nie masz chłopaka że kradniesz go innej? - byłam wściekła. Nie tyle co na tą dziewczynę ale na mojego brata. Oczywiście mój przekaz mógłby być bardziej subtelny, ale nie chciałam sobie robić kwasu i to na własnej imprezie urodzinowej.
- A Tobie języka w gębie zabrakło czy co?! - Caroline skierowała się do tej dziewczyny przy czym uniosła ton. Jeremy był tak zmieszany że nie wiedział co zrobić.
- Masz jakiś problem blondyna?! - odpowiedziała jej.
- Nie no trzymajcie mnie bo zaraz zabije tą wywłokę! - Myślałam że wyjdę z siebie i stanę obok. Podeszłam do niej i dodałam - Wynoś się z tego domu, ale już!
Nie wiem co do za babsko. Nie znam jej. Pewnie Jeremy ją przyprowadził. Z nim to ja sobie porozmawiam, ale później.
- Elena uspokój się. Ona jest ze mną. - starał się nas uspokoić, ale coś mu nie wyszło. - Claire, idź już. Porozmawiamy później. - powiedział do rudej.
No ładnie. Claire jej na imię.
- Eleno, proszę nie mów Bonnie. Sam jej powiem, ale nie teraz. Okej ? - poprosił. W sumie był moim bratem. Kocham go ale mam ochotę go udusić.
- Nie sądziłam że możesz być aż takim palantem. - podeszłam do niego i dodałam - Nie zwlekaj z tym długo. Bo jeśli ty tego nie zrobisz...
- Okej, rozumiem. Nawaliłem, ale... - nie dokończył bo mu przerwałam
- Milcz i zejdź mi z oczu. - wysyczałam przez zaciśnięte zęby.
* * *
"Wszystko dobre co się szybko kończy." Dobry cytat. Po imprezie zawsze trzeba posprzątać. A kto posprząta jak nie ja ? No właśnie.. nikt. Damon się ulotnił, o Stefanie nie wspomnę. Caroline jest z Klausem a Bonnie z Jeremym. Tak, z Jeremym. Dałam mu czas. Rozumiem że jest trudno, ale im dłużej będzie zwlekał tym będzie gorzej.
Ahh wszędzie pełno kubków i resztek jedzenia. Najgorsza robota zawsze idzie do mnie.
Do pokoju wszedł Kol. Ciekawe co znowu chcę. Po ostatniej akcji jakoś nie uśmiecha mi się na jego widok.
- Witam piękną panią. - Powitał mnie jak to na pierwotnego przystało. Co jak co ale cała jego rodzina została dobrze wychowana. - Imprezka jakaś była? bo chyba nie doszło zaproszenie.
- Może nie zasłużyłeś sobie na nie? - zapytałam. Głowa mnie tak bolała że nie chciałam wdawać się w żadne pogaduchy. - Moja impreza urodzinowa. - głośno westchnęłam.
- tak mi przykro... - spojrzał na mnie i ciemność.
* * *
Kilka godzin później....
Kurka!!! Ten skurczybyk znów mi to zrobił. Znów skręcił mi kark.
Obudziłam się przywiązana do krzesła. Po nadgarstkach mogłam stwierdzić jedno. Kol ukradł mi moją krew. Co prawda dziwnie to brzmi ale tak było. Dlaczego jestem tym cholernym sobowtórem!!! Rozerwałam supły które mocowały mnie do krzesła i wstałam. Miałam ochotę iść z tym do Damona, ale wiedziałam że Damon nie zostawił by tak tego. Poszedłby do niego i sam by oberwał, a co gorsza mógłby zginąć. Obok na stole były kwiaty. Bukiet niebieskich róż. Ahh uwielbiam je. Pewnie z wczoraj pomyślałam. Podeszłam bliżej. Był też liścik.
Wszystkiego Najlepszego, Eleno!
P.S Przepraszam, następnym razem będę delikatniejszy :) Kol
Ha! Bydlak miał czelność mi jeszcze kwiaty wysyłać. Mam je gdzieś. Znów potraktował mnie jak zabawkę! Jak rzecz którą można wykorzystać i porzucić. "Następnym razem będę delikatniejszy" ? Serio? Nie będzie następnego razu. Nie jestem aż tak naiwna. Miałam ochotę go udusić. Ba! nawet zabić. Jak on może być tak bezczelny. Muszę porozmawiać o tym ze Stefanem. Nie wiem co mam robić. Wiem że uszanuję moją decyzję i nie powie nic Damonowi.
__________________________________
I mamy 39 rozdział! Wow jak ten czas leci.
Dawno mnie tu nie było, ale to przez moje lenistwo które doprowadziło mnie do wielu poprawek w szkole. Wena też mnie opuściła. Czasami pisałam jedno, dwa zdania. Czasami miałam tyle pomysłów ale czasu brakowało. W końcu jestem i mam nadzieje że pozostaniecie ze mną do końca opowiadania.
Dziękuje wam serdecznie że nadal jesteście tutaj, czytacie i komentujecie oraz za to że licznik wybił ponad 26.5 tyś.!
Jak już tutaj jesteś zostaw po sobie ślad w postaci komentarza. Jeśli piszesz to sam pewnie dobrze wiesz jak komentarze potrafią motywować.
P.S. Wszystkim życzę udanych i niezapomnianych wakacji 2014!!!! :D
Subskrybuj:
Posty (Atom)